Rostowski ma plan awaryjny

Straszenie obywateli, że grozi im jakiś kryzys, jest wysoce nieodpowiedzialne - grzmiał z trybuny sejmowej minister finansów Jan Vincent-Rostowski. - Mimo zawirowań na światowych rynkach polska gospodarka jest w dobrej kondycji - podkreślał.

Minister finansów miał w czwartek przedstawić posłom plan ratowania polskiej gospodarki na wypadek kryzysu. Rostowski ograniczył się do zapewnień, że sytuacja ekonomiczna Polski jest stabilna i na bieżąco monitorują ją Komisja Nadzoru Finansowego, Narodowy Bank Polski i Ministerstwo Finansów. Przyznał, że przyjęty został krajowy plan awaryjny. Konkretów nie było, bo - jak wyjaśniał minister finansów - ich ujawnienie mogłoby ograniczyć skuteczność podejmowanych działań. - Dałoby informacje instytucjom, które mogłyby chcieć ocierać się o działalność nie w pełni odpowiedzialną, licząc na to, że jeśli wpadną w tarapaty, to państwo polskie je uratuje - tłumaczył minister. Dodał tylko, że NBP w razie jakiejś sytuacji awaryjnej "może dostarczyć płynność w formie kredytu lombardowego, w formie kredytu refinansowego w tych ilościach, jakie są potrzebne".

Zdaniem Rostowskiego projekt budżetu na przyszły rok przyjęty w zeszłym tygodniu przez rząd zapewnia stabilność gospodarczą kraju m.in. dlatego, że przewiduje znaczne ograniczenie deficytu budżetowego. - W tym tygodniu odbyła się sprzedaż polskich bonów skarbowych. Popyt przewyższył podaż o blisko 3 mld zł. To najlepszy dowód na to, że inwestorzy oceniają Polskę jako kraj gospodarczo stabilny - podkreślał Rostowski.

Jego zdaniem także ogłoszenie zamiaru szybkiego przystąpienia do strefy euro znacząco zwiększyło zaufanie do Polski nie tylko inwestorów zagranicznych, ale także krajowych. I zwykłych obywateli.

W debacie posłowie pytali, czy rząd zamierza wpisać do budżetu wydatki na walkę z kryzysem i czy oszczędności Polaków są bezpieczne... Minister uspokajał. Mówił, że OFE są bezpieczne, że polski system finansowy i bankowy różni się w zasadniczy sposób od systemu finansowego Stanów Zjednoczonych.

Niektórzy posłowie wątpili. - Nie może być tak, że nie będziemy dostrzegać zagrożeń. Rząd PO i PSL w sytuacji kryzysów na rynkach finansowych zachowuje się jak ślepy koń. Zapytany, czy wystartuje w Wielkiej Pardubickiej, stwierdza, że nie widzi przeszkód. To, że rząd jest ślepy i nie widzi przeszkód, nie oznacza, że ich nie ma. One realnie są, a minister ma świetne samopoczucie - zżymał się Wojciech Olejniczak z Lewicy.

- Są głosy znawców historii i historii ekonomii, że w 1929 r. ówczesny rząd też zapewniał, że jesteśmy oazą, która nie będzie dotknięta żadnym kryzysem. Byłoby straszne, gdybyśmy to powtórzyli - wtórował mu Henryk Gołębiowski (Lewica).

Zdaniem Anny Sobeckiej z PiS "polscy analitycy ekonomiczni twierdzą, że spowolnienie gospodarki bez wątpienia nadchodzi szybkim krokiem". - Zamiast 6 będzie 4,5 proc. - mówiła Sobecka. - Kryzys może uderzyć średniego Kowalskiego nie od strony oszczędności, ale od strony mniejszego wzrostu płac albo utraty pracy - wieszczyła.

Minister dalej uspokajał. I mile połechtał posłów: - Stabilność, którą mamy dzisiaj, oparta na silnych instytucjach zapewniających bezpieczeństwo sektora finansowego, jest także dorobkiem wielu rządów lewicy, prawicy i środka sceny politycznej.

- Minister powiedział to, co powinien powiedzieć. Nie ma powodów do paniki. Nie ma zagrożenia. Polska gospodarka mimo kryzysu finansowego w Stanach Zjednoczonych ma się całkiem dobrze - ocenił prof. Witold Orłowski z PricewaterhouseCoopers. Tak jak min. Rostowski stwierdził, że za szczególnie nieodpowiedzialne uważa podgrzewanie atmosfery strachu.

Wielu posłów krytykowało w czasie debaty nieobecność przedstawiciela NBP. W specjalnym komunikacie bank centralny tłumaczył, że jego przedstawiciele w debacie nie uczestniczyli, bo nie mieli o niej informacji. Zdaniem wicemarszałka Sejmu Krzysztofa Putry z PiS nie zostali zaproszeni. - Prezes NBP ma stałe zaproszenie do Sejmu - zapewnił wicemarszałek Jarosław Kalinowski (PSL).