Zdarzenie, do którego doszło we wtorek wczesnym popołudniem przy Marino, sfilmował jeden ze świadków telefonem komórkowym i wysłał do TVN24. Na zdjęciach widać, jak Robert W. wiąże chłopakowi ręce skórzanym paskiem i plastikową linką, a potem każe mu leżeć na chodniku twarzą do ziemi.
Świadkowie twierdzą, że groził mu też pobiciem. Mężczyzna przyznaje się do winy, ale broni się, że dzień wcześniej chłopak był w stosunku do niego agresywny, gdy jechał z kolegą wieczornym autobusem. Dlatego we wtorek rano kontroler zgłosił na policji groźby karalne ze strony Rafała.
Kilka godzin później spotkał go znów w autobusie. Tym razem chłopak był sam. Kontroler poczekał, aż wysiądzie, a potem na przystanku go obezwładnił. Chciał go ponoć oddać w ręce policji.
O fakcie bezprawnego zatrzymania syna powiadomiła policję matka Rafała, który ma już na swoim koncie konflikty z prawem.
35-letni Robert W. jest pracownikiem firmy Przedsiębiorstwo Wielobranżowe Henryk Dyrda ze Świdnicy obsługującej linię podmiejską 908 na trasie Wrocław Nadodrze - Szymanów od pół roku. Przedsiębiorstwo zawiesiło go w pracy. Wydało też oświadczenie, że obezwładnienia chłopaka Robert W. dokonał bezprawnie, bez wiedzy firmy.
Jednak pracownicy przedsiębiorstwa twierdzą, że nastoletni chuligani z Szymanowa i okolic często rozrabiają w autobusach. - Być może Robert W. wiążąc chłopaka dokonał tzw. zatrzymania obywatelskiego? - sugerują.
- Z zatrzymaniem obywatelskim jest podobnie jak z obroną konieczną - tłumaczy rzeczniczka wrocławskiej prokuratury Małgorzata Klaus. - Środki użyte podczas tego zatrzymania muszą być adekwatne do sytuacji. W tym przypadku tak nie było: dorosły mężczyzna skrępował drobnego nastolatka.
Policja i prokuratura prowadzą teraz dwie sprawy: w stosunku do chłopaka i kontrolera.