Czytaj: Panasewicz w sądzie: Głupio mi, sorry
Wokalista Lady Pank stanął przed gdańskim sądem za naruszenie nietykalności cielesnej 24-letniej Moniki K. Doszło do tego na koncercie zespołu w Pruszczu Gdańskim w czerwcu ub. roku. Pijany Panasewicz (miał ok. 2 promili) był zdenerwowany - twierdzi, że z równowagi wyprowadziło go źle działające nagłośnienie - i miotał się po scenie. Pod koniec przeboju "Vademecum Skauta" złapał 1,5-litrową plastikową butelkę z wodą mineralną i z całej siły cisnął w publiczność. Trafiona w głowę kobieta przewróciła się, ale poza siniakiem nie doznała innych obrażeń.
Prokuratura Rejonowa w Pruszczu Gdańskim uznała jednak, że wokalista z premedytacją dopuścił się czynu chuligańskiego i wysłała do sądu akt oskarżenia. Wyrok zapadł w środę po kilkumiesięcznym procesie. Janusz Panasewicz ma zapłacić 13 tys. zł grzywny, 3 tys. zł nawiązki dla poszkodowanej i prawie 2 tys. zł kosztów postępowania. Sędzia Joanna Łaguna-Popieniuk nie miała wątpliwości, że z premedytacją celował w grupę ludzi stojących po sceną. - Na filmie z koncertu widać zamach i zdecydowany rzut butelką w kierunku "na dół" - uzasadniała. - Czyn miał charakter chuligański, bo nietrzeźwy oskarżony w rażący sposób naruszył zasady porządku publicznego.
Panasewicz nie przyjechał na ogłoszenie wyroku. - Ma dużo pracy, a obecność oskarżonego nie jest obowiązkowa - usprawiedliwiał obrońca Mikołaj Pietrzak. Po wyjściu z sali rozpraw powiedział, że najprawdopodobniej odwoła się od wyroku: - To, co się stało na koncercie w Pruszczu było nieszczęśliwym wypadkiem. Kara jest radykalnie zawyżona - uważa adwokat.
Monika K. wyszła z sądu usatysfakcjonowana.
- Czy po tym wszystkim słucha Pani piosenek Lady Pank? - zapytaliśmy ją na korytarzu.
- Muzyka jest muzyką, a ludzie są ludźmi, Więc jak słyszę Lady Pank w radio nie biegnę przełączyć kanału. Nie wyrzuciłam także płyt, ale na ich koncert na pewno już się nie wybiorę - odpowiedziała.
Zobacz: Wideo zrobione amatorską kamerą przez jednego z uczestników koncertu i umieszczone w internecie: