Łódź podwodna dwa lata pływała z radioaktywnym wyciekiem

Amerykańska atomowa łódź podwodna, z której przez dwa lata wyciekała radioaktywnie skażona woda, zatrzymywała się w trzech japońskich portach oraz w na wyspie Guam i bazie w Pearl Harbour.

Japończycy zostali o tym fakcie zawiadomieni przez Amerykanów w ubiegłym tygodniu. Wojskowi nie są pewni, kiedy w łodzi "USS Houston" pojawił się niewielkiej ilości wyciek. Amerykański rząd w specjalny oświadczeniu podał, że miał on miejsce od czerwca 2006 r. do lipca 2008 r.

Przez ten czas okręt "USS Houston" wpływał do japońskich portów Yokosuka i Sasebo, odwiedzał też wyspę Okinawa. Rządy Japonii i USA twierdzą, że ilość materiałów radioaktywnych w wyciekającej wodzie była zbyt mała, by spowodować zagrożenie. - Nie sądzimy, by tak mała ilość radioaktywnej cieczy mogła mieć wpływ na środowisko - powiedział japoński minister spraw zagranicznych.

Sprawa wycieku to cios dla rządów USA i Japonii, które planowały cumowanie w japońskich portach atomowych lotniskowców. Japonia jest jedynym krajem, który ucierpiał w skutek atomowego ataku.

Japończycy wyrażali już zaniepokojenie, po tym, jak w maju br. na okręcie atomowym "USS George Washington" wybuchł pożar. Okręt ma mieć swoją bazę w porcie Yokosuka. - USA sprawdzają przez 24 godziny stan swoich atomowych okrętów i mają w tych sprawach bardzo szczegółowe procedury - zapewnił minister.

Wyciek z "USS Houston" spowodował mnóstwo komentarzy w japońskiej prasie, która ostro krytykuje ministra spraw zagranicznych za to, że zbyt późno poinformował o tym opinię publiczną.