Do eksplozji doszło 19 lipca, gdy konwój opuszczał skład broni elitarnej jednostki wojskowej Straży Rewolucji mieszczący się na przedmieściach Teheranu, stolicy kraju. Zginęło w niej 15 osób. Według raportów, które otrzymali zachodni urzędnicy, broń miała dotrzeć do Hezbollahu, szyickiego ugrupowania terrorystycznego operującego z terytorium Libanu. Podejrzewa się, że Iran zwiększył ostatnio dostawy broni dla Hezbollahu, spodziewając się w niedalekiej przyszłość militarnej konfrontacji z Zachodem. Rządzący Iranem ajatollahowie też są szyitami i, obok Syrii, najaktywniej wspierają działalność grupy w jej atakach na Izrael.
Mimo, że eksplozję słychać było w całym Teheranie, Straż Rewolucji natychmiast zakazała rozpowszechniania informacji na jej temat w jakichkolwiek krajowych mediach i wszczęła dochodzenie w tej sprawie. Władze irańskie podejrzewają, że eksplozja była efektem sabotażu. W Iranie w ciągu kilku ostatnich miesięcy doszło do kilku niewyjaśnionych wybuchów, między innymi w meczecie Sziraz podczas wystawy broni i w pobliżu wyrzutni rakiet. Z kolei w 2007 roku kilkunastu irańskich techników poniosło śmierć eksplozji, gdy próbowali zamontować głowicę chemiczną przy instalacji rakietowej w Syrii. Kilka miesięcy wcześniej wybuch na terenie północnej Turcji wykoleił pociąg transportujący broń do Syrii.
Wywiad izraelski twierdzi, że jest to regularna trasa przemytu broni z Iranu dla Hezbollahu. Część broni, w tym rakiety dalekiego zasięgu są transportowane lądem i powietrzem pod przykrywką ładunków cywilnych. Z Turcji trafiają one do Syrii, a stamtąd do Libanu. Jerozolimskie źródła izraelskiej gazety Haaretz twierdzą, że do przemytu mogą być wykorzystywane również statki kotwiczące w Bejrucie, stolicy Libanu. Według tych źródeł ONZ-owskie embargo na broń dla Libanu nie jest efektywnie egzekwowane.