Komisja przetargowa oceniła trzy oferty, które na początku czerwca zszokowały warszawiaków i władze miasta. Ceny za siedem stacji i siedem kilometrów tuneli między rondem Daszyńskiego a Dworcem Wileńskim okazały się dwukrotnie wyższe, niż zakładał ratusz. Teraz "Gazeta" dowiaduje się, że najwyżej punktowana jest druga z kolei (5 mld 978 mln zł) oferta Mostostalu Warszawa, który wystartował m.in. z hiszpańską Accioną i austriackim Strabagiem. To o 90 mln zł drożej, niż oczekuje konsorcjum Alpine Bau z Niemiec. Przeważyło to, że faworyci nie chcieli od miasta zaliczki.
Kiedy firmy zorientowały się, że przedobrzyły z cenami, część z nich zaczęła sygnalizować, że można by np. okroić kontrakt.
- Byłoby to niezgodne z prawem. Jest już po zawodach. Ratusz może tylko zatwierdzić ocenę komisji przetargowej albo unieważnić całe postępowanie - powiedział w piątek Zbigniew Mikulec, kierownik działu planowania i przygotowania inwestycji w Metrze Warszawskim. Jego zdaniem, żeby zdążyć z otwarciem drugiej linii na Euro 2012, kontrakt musiałby się zacząć za tydzień. - Ale nie róbmy z tego problemu. Metro nie jest potrzebne na dwa-trzy mecze, tylko na długie lata. Jestem przekonany, że miasto podejmie wysiłek, by nie stracić unijnej dotacji, którą musimy wykorzystać do 2015 r.
Ostateczną decyzję, co z przetargiem, prezydent Warszawy Hanna Gronkiewicz-Waltz podejmie pod koniec lipca. Ratusz czeka jeszcze m.in. na analizę ekonomiczną, którą przygotowuje firma Ernst & Young. W piątek wiceprezydent Jacek Wojciechowicz potwierdził, że szykowane są alternatywne rozwiązania na wypadek unieważnienia konkursu. Miałby zostać rozpisany nowy przetarg, w którym okres budowy byłby znacznie dłuższy. Wielu analityków zwraca bowiem uwagę, że to właśnie krótki, 42-miesięczny termin robót przesądził o wyśrubowaniu stawek przez wykonawców. Do tego dołożyli ryzyko kar, które z dużym prawdopodobieństwem musieliby płacić za opóźnienia.
Prezydent Wojciechowicz zakłada, że prace przy drugiej linii wystartowałyby przed Euro 2012, ale etap najbardziej dokuczliwy dla mieszkańców i przyjezdnych musiałby być gotowy, zanim zaczną się piłkarskie rozgrywki. Część z nich można by zaś przenieść na okres po mistrzostwach. Najprawdopodobniej ratusz znowu szukałby firmy, która nie tylko zbuduje metro, ale wcześniej je zaprojektuje.
Inny scenariusz podpowiada stowarzyszenie SISKOM, które promuje budowę dróg i rozwój komunikacji. - Najpierw powinno się ogłosić przetarg na projekt, a potem na budowę. Tak będzie taniej. Żeby uniknąć paraliżu komunikacyjnego w czasie Euro 2012, prace powinny się zacząć tuż po zakończeniu mistrzostw. Na pewno uda się zbudować metro do końca 2015 r. - uważa Robert Chwiałkowski z SISKOM-u. Proponuje budować od razu nie tylko odcinek centralny, ale też peryferyjne na Bródno i Bemowo, bo tylko wtedy druga linia będzie dobrze wykorzystana. Tyle że nie wiadomo, czy na całą linię wystarczy pieniędzy. Unia Europejska daje na nią 900 mln euro.