Na osiedlach w całej Polsce stoi ponad 15 tys. pojemników na używaną odzież. Rocznie trafia do nich od 25 do 30 tys. ton ubrań (to ok. 1800 tirów). W samych Kielcach kontenerów z charakterystycznym logo PCK jest około 90.
Są one własnością skarżyskiej firmy Wtórpol. Zobowiązała się o nie dbać, odbierać odzież, sortować ją i później przetwarzać. Ubrania w najlepszym stanie oddawała PCK, a resztę eksportowała, przetwarzała na czyściwo fabryczne lub paliwo alternatywne. PCK oprócz ubrań dla najbardziej potrzebujących dostawał 2,3 mln zł rocznie, które przeznaczał na swoją działalność. W zamian za to Wtórpol na swoich pojemnikach mógł wykorzystywać logo PCK.
Taka umowa obowiązywać będzie tylko do końca lipca i już trwa usuwanie znaków PCK z kontenerów. - Wycofaliśmy się ze względów finansowych. Uruchomiliśmy linię produkcyjną, wzięliśmy kredyty i chcemy je szybciej spłacić. Kwoty wpłacane PCK to ważna pozycja w kosztach naszego przedsiębiorstwa - mówi Jan Maćkowiak, dyrektor do spraw komunikacji zewnętrznej Wtórpolu. Nie ukrywa, że na decyzję o zaprzestaniu współpracy z PCK wpływ miała też seria ataków na firmę w 2006 i 2007 roku, gdy m.in. podłożono bombę pod samochód właściciela. - Nadal nie złapano zleceniodawców ataków, a to nie sprzyja spokojnemu prowadzeniu firmy. Lepiej spłacić kredyty jak najszybciej, bo tu chodzi o dobro przedsiębiorstwa, które zatrudnia ponad tysiąc osób. A PCK, niestety, nie zgodziło się nawet na chociaż czasowe obniżenie opłat - tłumaczy Maćkowiak.
Kontenery zostaną na ulicach, a Wtórpol liczy na to, że ludzie nadal będą do nich wrzucać używaną odzież. - Ludzie nie mają co zrobić z używaną odzieżą. Jeśli mają do wyboru wrzucić ją do kosza na śmieci lub do naszego pojemnika, mamy nadzieję, że wybiorą nasze kontenery, bo świadomość ekologiczna w społeczeństwie jest coraz wyższa, a dzięki nam odzież nie trafia na wysypiska - podkreśla Maćkowiak.
Odzież zbierana z całej Polski trafia do Skarżyska-Kamiennej, gdzie jest sortowana. Używane ubrania w najlepszym stanie (do 20 proc. wrzucanej odzieży) trafiają do sklepów z używaną odzieżą w Afryce i Azji. Z bawełnianych ubrań powstaje czyściwo fabryczne, z wełnianych rzeczy - produkt, który kupują producenci dywanów i koców w Indiach. Odzież w najgorszym stanie też się nie marnuje, bo z niej robi się paliwo alternatywne dla cementowni.
Elżbieta Śmietanka, dyrektorka generalna zarządu głównego PCK, jest zadowolona z rozwiązania umowy z firmą ze Skarżyska-Kamiennej. - Mieliśmy coraz więcej skarg na to, że odzież jest rozrzucona, pojemniki zniszczone, a firma nie śpieszy się z ich wymianą - podkreśla. - To źle wpływało na nasz wizerunek - dodaje.
PCK nie będzie zbierało odzieży, choćby w swoich siedzibach. - To zbyt duże wyzwanie logistyczne. Ubrania trzeba sortować, dezynfekować, prać - tłumaczy Jerzy Staszczyk, prezes zarządu okręgowego PCK w Kielcach.
Potwierdza, że w Kielcach też były problemy z systematycznym opróżnianiem pojemników z odzieżą. - Pracownicy PCK już kilka razy interweniowali w sprawie nieopróżnianych albo zniszczonych kontenerów. - Ostatni raz dwa dni temu. Wkrótce kontenery powinny być opróżnione - mówi Staszczyk.
PCK nie zamierza jednak zupełnie rezygnować ze zbiórki odzieży używanej. - Rozmawiamy z innymi partnerami, z którymi moglibyśmy rozpocząć zbiórkę odzieży na większą skalę - mówi Śmietanka.