Komendant nagradza za inicjatywę

Komendant miejski policji ?pożycza? pieniądze od komendanta wojewódzkiego. Tak nagradza swoich podwładnych, że skończyła mu się pula przeznaczona na ten cel

Pieniądze na nagrody przydzielane są na każdy kwartał. Od kwietnia do końca czerwca komendant miejski policji Michał Domaradzki nagrodził swoich policjantów 164 razy. Aż zabrakło mu pieniędzy i musiał się zwrócić o nie z prośbą do komendanta wojewódzkiego. - Ale cieszę się, że policjanci tak dobrze pracują. Myślę, że nawet nie same pieniądze są najważniejsze, ale fakt, że czują się docenieni - twierdzi.

Nagrody komendanta wynoszą od 100 do 400 zł. Ale za szczególne osiągnięcia można dostać więcej od komendanta wojewódzkiego, nawet tysiąc złotych. Takich nagród było kilka.

Policjanci, żeby dostać nagrodę, naprawdę muszą się postarać. - Wyróżniani są tacy, którzy dają z siebie więcej niż inni, mają inicjatywę, inwencję. Na pewno nikt nie dostanie nagrody za zatrzymanie sprawcy zdarzenia, którego wskazał pokrzywdzony. Poza tym nagradzamy funkcjonariuszy nie tylko za zatrzymanie przestępcy na gorącym uczynku, ale też za dobrą, wnikliwą pracę dochodzeniową, analizę przesłuchań, śladów czy pracę operacyjną - tłumaczy Mirosław Dryjas, zastępca komendanta miejskiego policji.

Przykładów jest wiele. Nagrodę dostał przewodnik psa, który został wezwany na miejsce podłożenia bomby w bloku przy alei Legionów. Pierwsze kroki skierował do pobliskiej budki telefonicznej i, miał "nosa", bo pies natychmiast podjął trop. Zaprowadził policjanta prosto do siedzącej na ławce w pobliżu dwójki nieletnich, z których jeden okazał się sprawcą fałszywego alarmu.

Nagrodę dostali też policjanci, którzy rozpracowali włamanie do samochodu, z którego ukradziono profesjonalny estradowy sprzęt muzyczny. Bo mieli inwencję - do sprawcy trafili analizując w prasie ogłoszenia o zamiarze sprzedaży takiego sprzętu.

Komendantowi spodobało się także zachowanie policjanta z drogówki, który zatrzymał mężczyznę strzelającego z wiatrówki na ul. Warszawskiej. Mierzył do kobiety, która przejeżdżała tamtędy samochodem. Zatrzymała patrol, a jeden z funkcjonariuszy ruszył w pogoń za sprawcą.

- Takie nagrody na pewno motywują policjantów do większego zaangażowania w pracę - przyznaje Krzysztof Obarski, naczelnik wydziału ruchu drogowego KMP. Teraz zamierza wystąpić do komendanta o nagrodzenie swojego podwładnego, który dotarł do jednego ze sprawców tragicznego wypadku na ulicy Warszawskiej, gdzie czarne BMW potrąciło mężczyznę i jego syna. Mężczyzna zmarł, sprawcy porzucili auto i uciekli. Samochód był na celnych numerach niemieckich. Policjant znalazł w samochodzie folie i skojarzył, że takie zakładają w myjniach samochodowych. Poszedł do najbliższej myjni i tam trafił na rozwiązanie zagadki. Okazało się, że samochód nielegalnie wypożyczyli sobie dwaj pracownicy myjni. Zatrzymał jednego z nich, pasażera BMW, drugi, który kierował autem, został zatrzymany chwilę później.

Sami policjanci z nagród są bardzo zadowoleni. - Odbywa się to w trochę uroczysty sposób. Na odprawie, przy wszystkich komendantach i naczelnikach. Komendant podziękuje, powie do policjanta, że życzyłby sobie go jak najczęściej widzieć na tej sali. I człowiek czuje, że szef naprawdę docenia naszą robotę - mówi jeden z policjantów. Choć nie brakuje też uwag. Policjanci wskazują, że czasami nad rozwikłaniem zagadki pracuje cały zespół, a nagrodę dostaje dwóch, którzy akurat mieli służbę i zatrzymali jakiegoś sprawcę. - Może się tak zdarzyć, ale my wiemy, że są sprawy, gdzie sukces to praca całego zespołu i zawsze to podkreślamy - zapewnia Dryjas.

O tym, że system się sprawdza przekonują liczby. Tylko przez ostatnie trzy tygodnie policjanci zatrzymali 25 osób, które zostały tymczasowo aresztowane. A zwykle w miesiącu takich aresztów było kilka.

Informacje z Kielc . Polecamy: Ubojnia zabija wieś