Kent Couch wywołał prawdziwą sensację w małej wsi w Idaho, kiedy jego latający leżak wylądował bezpiecznie na polu. Niezwykłego przybysza witały dziesiątki zgromadzonych tam mieszkańców.
- Moja żona pracuje w supermarkecie. Zadzwoniła do mnie i powiedziała: "Facet na leżaku właśnie przeleciał nad naszym sklepem. Jeśli wyjrzysz za drzwi to go zobaczysz" - powiedział mieszkaniec miasteczka Mark Hetz. - Wyszliśmy na zewnątrz, żeby się upewnić. Patrzymy i proszę, jest! - dodał.
Żeby wylądować bezpiecznie mężczyzna przestrzelił kilka balonów z wiatrówki. Tuż po wylądowaniu odczepił od leżaka pozostałe balony. Uzbrojone w kamery tłumy gapiów ruszyły na przywitanie lotnika.
Lot zajął Couchowi ok. 9 godzin. W przyczepionym do 150 balonów leżaku pokonał 235 mil. - W naszym miasteczku niewiele się dzieje - mówi jego mieszkanka Sandi Barton. To ona razem ze swoim kuzynem jako pierwsza przywitała podniebnego gościa. - Przeleciał tuż nad naszym polem. Później bardzo szybko wylądował - dodała.
"Pilot" przyznał, że lot był spełnieniem jego chłopięcych marzeń. - Nie wiem jak dziewczyny, ale większość chłopców patrzy w niebo i marzy, żeby latać na chmurze - twierdzi. Pytany o wrażenia z lotu przekonuje, że z nieba "wszystko wygląda inaczej" - Wszystkie obiekty poruszają się powoli. Ziemia wygląda tak spokojnie - mówi. Przyznaje, że "jeśli miałby pieniądze i ekipę pomocników, wówczas co tydzień ruszałby w taką podróż".
Żona Coucha przyznaje, że jej mąż ma wiele szalonych pomysłów. - Nasze małżeństwo nigdy nie było nudne - potwierdza.
Pomysłowego właściciela stacji benzynowej zainspirował mieszkaniec Los Angeles, który w 1982 r. przeleciał w leżaku nad miastem. Ukarano go wówczas grzywną w wysokości 1500 dol. za złamanie przepisów ruchu powietrznego. W zamian lotnik - amator zyskał sławę lokalnego bohatera.
To pierwszy zakończony sukcesem lot 48 - latka z Oregonu. Wcześniejsze próby, w 2006 i 2007 roku kończyły się porażką. Za pierwszym razem obiekt wzbił się zbyt wysoko i mężczyzna musiał wyskoczyć z niego na spadochronie. Później udało mu się przelecieć 193 mile, jednak podróż zakończyła się w pustynnych zaroślach północnowschodniego Oregonu. - Nie zaprzestanę prób póki nie przekroczę granicy stanu - przekonywał Couch.