Prawomocna kara za śmierć Krzysia

Trzyletni podopieczny domu dziecka zmarł, bo zaplątał się w szelki, którymi przypięła go do łóżka opiekunka. Kobiecie wymierzono karę stu złotych grzywny w zawieszeniu za nieumyślne spowodowanie śmierci chłopca. Od czwartku wyrok jest prawomocny, bo prokuratura wycofała apelację

Krzyś miał roczek, gdy trafił do domu małego dziecka przy ul. Lnianej. Był trudnym, nadpobudliwym dzieckiem. Raz wszedł na parapet, innym razem potłukł szklaną lampę. Dlatego opiekunki dla jego bezpieczeństwa zaczęły mu zakładać szelki i przypinać do łóżeczka.

Wieczorem 11 sierpnia 2003 roku Krzyś - wraz z innymi wychowankami - był kąpany. Po kąpieli opiekunka Beata K. przypięła chłopca do łóżka szelkami i zajęła się innymi dziećmi.

Krzyś jednak nie zasnął. Wiercił się w łóżeczku i zaplątał w szelki tak nieszczęśliwie, że zawisł na nich i zaczął się dusić. Gdy do sali weszły opiekunki, chłopiec był już nieprzytomny. Beata K. zaczęła reanimować dziecko. Wezwano pogotowie ratunkowe i Krzyś trafił na oddział intensywnej terapii. Lekarze stwierdzili nieodwracalne zmiany w mózgu. Dwa dni później chłopiec zmarł.

Sprawą śmierci Krzysia zajęła się prokuratura. Opiekunkę Beatę K. oskarżono o nieumyślne spowodowanie śmierci dziecka. Wychowawczyni Edycie P.-S. oraz dyrektorce placówki Marii S. postawiono zarzut umyślnego narażenia chłopca na niebezpieczeństwo utraty życia. Według prokuratury, kobiety wiedziały, że Krzysiowi zakłada się szelki. Żadna z nich nie przyznała się do winy. Groziło im do pięciu lat więzienia.

Proces przed sądem rejonowym zaczął się w grudniu 2004 roku. Wyrok zapadł w lutym. Sprawę Edyty P.-S. i Marii S. sąd umorzył, bo uznał, że kobiety działały nieumyślnie. Kara spotkała tylko Beatę K. - Na swoje nieszczęście oskarżona miała wtedy dyżur i odpowiadała za założenie dziecku szelek - mówił sędzia Paweł Baliński. Wymierzył jej sto złotych grzywny w zawieszeniu na rok.

Od wyroku odwołał się prokurator. Chciał, aby uznać za winne wszystkie kobiety i wymierzyć im kary od roku do dwóch lat więzienia w zawieszeniu. Apelację złożył też obrońca Beaty K. - domagał się uniewinnienia. Wczoraj sprawą miał się zająć sąd drugiej instancji. - Po dokładnej analizie materiału postanowiliśmy cofnąć apelację - oświadczył niespodziewanie prokurator. W tej sytuacji z odwołania zrezygnowała też obrona i wyrok stał się prawomocny.