Strażnik miejski zatrzymany po napadzie

Policja zatrzymała strażnika miejskiego podejrzanego o poniedziałkowy napad na zakład bukmacherski przy ul. Sosnkowskiego. Policja twierdzi, że strażnik jest sprawcą 10 innych napadów, które w ostatnich miesiącach miały miejsce w Opolu.

Wiemy z całą pewnością, że do zatrzymania strażnika doszło już w poniedziałek, kilka godzin po napadzie. Wcześniej jeden z policjantów zapewniał nas, że jeszcze nigdy funkcjonariusze nie byli tak blisko sprawcy. I udało się. - Został rozpoznany przez świadków - mówi nieoficjalnie jeden z policjantów. Z naszych informacji wynika, że strażnika skojarzyła nawet napadnięta pracownica zakładu bukmacherskiego. Podobno wcześniej osobiście obstawiał tam sportowe wyniki.

Zuchwałe napady w biały dzień

W poniedziałek zamaskowany chustą i z nożem w ręce próbował zastraszyć kobietę, spłoszył się jednak i uciekł bez łupu, gdy ta zaczęła wzywać pomocy.

Strażnik zatrzymany, komendanci milczą

Ten scenariusz znany jest także z 11 wcześniejszych napadów w Opolu, do których doszło na przestrzeni ostatnich czterech miesięcy. Policja sprawdza, czy strażnik miejski miał z nimi coś wspólnego. Wczoraj trwały przesłuchania. - Sprawca napadów był nieuchwytny, być może dlatego, że doskonale znał system pracy, punktów, które wybierał. Wiedział, jak działają monitoringi, może zdawał sobie sprawę, jak unikać sfilmowania. Czy strażnik miejski mógł mieć taką wiedzę? Na pewno - analizuje anonimowy policjant.

Jeden fakt jest szczególnie istotny. 11 czerwca doszło do drugiego napadu na SKOK przy ul. Kościuszki; w tym dniu przez kilka godzin miejski monitoring obsługiwany przez straż miejską nie zapisywał obrazu, bo usuwano usterkę. Czy zatrzymany strażnik miejski mógł o tym wiedzieć? Na pewno. Choć wtedy komendant straży miejskiej zapewniał, że napadu z faktem niedziałającego monitoringu nie można wiązać. Wczoraj na temat zatrzymania swojego funkcjonariusza szef straży miejskiej rozmawiać nie chciał. - Nic oficjalnie nic o tym nie wiem - uciął.

Poinformował jednak o wszystkim prezydenta Opola. - Rzeczywiście dotarła do nas informacja związana z zatrzymaniem strażnika. To na pewno niedobra wiadomość, bo chodzi o funkcjonariusza służb mundurowych odpowiedzialnych za bezpieczeństwo w mieście. Nie mamy jednak żadnych informacji dotyczących podstaw tego zatrzymania. Ale prezydent czeka na kolejne informacje i na pewno będzie się tej sprawie uważnie przyglądał - komentował wczoraj Mirosław Pietrucha, rzecznik prezydenta Opola.

O zatrzymaniu nie chciał też mówić komendant miejski policji Krzysztof Sochacki. - Prowadzimy działania. Dopóki się nie zakończą, nie potwierdzam żadnej informacji - mówił. Dlaczego? - Teraz rzeczywiście ważą się losy sprawy. Funkcjonariusze mają 48 godzin na zebranie materiału, który pozwoli im złożyć wniosek o tymczasowy areszt. Jeżeli im się nie uda, będą musieli wypuścić zatrzymanego. Wolą się więc nie chwalić, gdyby jednak do tego doszło. Słyszałem, że brali taką możliwość pod uwagę - tłumaczy nieoficjalnie jeden z policjantów.

To był dobry strażnik?

Co wiemy o zatrzymanym strażniku miejskim? - Miał długi. Było z nim sporo problemów - mówi jeden ze strażników miejskich. - Miał przyjść we wtorek do pracy, ale go nie było - dodaje. I nie ukrywa, że w komendzie straży miejskiej o sprawie huczy. Wiemy też nieoficjalnie, że zatrzymany strażnik był wcześniej podejrzewany o przekręty z mandatami. Kasował za przewinienia obywateli Niemiec, ale pieniądze z mandatów nie od razu trafiały na komendę. Został za to ukarany i od tej pory nie miał do czynienia z gotówką. Do wystawienia mandatu - nasz informator mówił o jednym - z którego pieniądze nie wpłynęły do kasy komendy, miało dojść w październiku ubiegłego roku. Gdy w lutym wyjaśnialiśmy sprawę w komendzie straży miejskiej okazało się, że takich mandatów było więcej. - Wszystko jednak zostało już rozliczone, a wobec funkcjonariusza zostały wyciągnięte konsekwencje - zapewniał Mirosław Banaś. I przyznawał, że ten strażnik od stycznia miał zakaz wystawiania mandatów gotówkowych, czyli tych wypisywanych głównie obcokrajowcom, którzy nie mają w Polsce stałego zameldowania. To był pierwszy taki zakaz w historii opolskiej komendy.

- To jeden z najlepszych funkcjonariuszy. Zamierzam zmienić system premiowania pracowników, by tacy jak on, którzy rzetelnie wykonują swoją pracę, byli dodatkowo nagradzani. Może to innym nie pasuje? - mówił wtedy komendant straży miejskiej, tłumacząc nam, dlaczego nasi informatorzy postanowili poinformować "Gazetę" o tej sprawie.

Opolska kronika kryminalna - przeczytaj