Jerzy Kryszak, satyryk i aktor, był jedną z gwiazd czerwcowych Dni Bielska-Białej. Występ jego oraz innych kabaretów zgromadził wielu widzów. - Jestem fanką kabaretów. A Kryszak to jeden z moich ulubionych artystów. Byliśmy na występie całą rodziną, uśmialiśmy się do łez - mówi Janina Kornecka z Czechowic-Dziedzic.
Jednak występ satyryka nie wszystkim się spodobał. Bielski radny Adam Michalski (PiS) zwrócił się do prezydenta miasta, by ten więcej nie zapraszał Kryszaka do miasta i zastanowił się, czy warto wydawać publiczne pieniądze na takie występy. Powód: satyryk drwił na scenie z prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego. Żartował z jego słabości do drogich trunków [swego czasu w mediach głośno było o tym, ile wydaje kancelaria prezydenta na alkohole - przyp. red.].
- Bardzo lubię kabarety. Wiem, że będąc politykiem, trzeba się liczyć z tym, że jest się na celowniku satyryków. Ale jak artysta zaczyna występ od pytania do widzów, czy wiedzą, ile prezydent wydał na alkohole, a potem na okrągło mówi o tym samym, to mi się zupełnie nie podoba - tłumaczy Michalski.
Dodaje, że podobne odczucia ma wielu jego znajomych, którzy obejrzeli występ Kryszaka.
- Jeszcze jedno: można śmiać się z czyjegoś sposobu bycia, ubierania się, ale z tego, że ktoś ma 160 cm wzrostu? Przecież to nie jest wina tej osoby. Taką ją Pan Bóg stworzył. Takie żarty są niesmaczne - uważa Michalski.
A co na to inni radni? Jerzy Balon (SLD) dziwi się: - Skąd wiadomo, że prezydent Kaczyński też nie śmiałby się z tych żartów? Czy naprawdę potrzebuje w tej sprawie adwokata? Z prezydenta Kwaśniewskiego satyrycy też sobie kpili, zawsze miał jednak do tego duży dystans. Satyrycy mają prawo do żartów z osób publicznych, zwłaszcza tych będących na świeczniku.
Bielski prezydent Jacek Krywult zapowiedział, że nie ma najmniejszego zamiaru ingerować w występy zapraszanych do miasta artystów. Nie widzi też powodów, by nie zapraszać więcej Kryszaka.
- Nie byłoby to przecież nic innego jak powrót cenzury - mówi Tomasz Ficoń, rzecznik prasowy bielskiego magistratu.