Tomasz Gollob: Do końca nie wierzyłem, że wygram

- W finale pokonałem naprawdę najlepszych - mówi szczęśliwy Tomasz Gollob po swoim setnym starcie w żużłowym Grand Prix.

Tomasz Welc: Zwycięstwo w setnym w karierze turnieju Grand Prix. Lepszego jubileuszu nie mógł pan sobie wymarzyć.

Tomasz Gollob: Jestem szczęśliwy, że tak się stało. Do końca nie wierzyłem, że mogę wygrać, ale gdy udało mi się dwa razy pokonać na starcie Nickiego Pedersena, wiedziałem, że jestem tak szybki jak on i wszystko może się zdarzyć. Czekałem na jego błąd. On go popełnił, a ja to wykorzystałem.

Liczył pan tu na zwycięstwo?

- Przede wszystkim myślałem o tym, żeby popełnić jak najmniej błędów i jak najszybciej znaleźć właściwe ustawienia w motocyklu, co dałoby mi awans do finału. Z biegu na bieg było coraz lepiej, chociaż nie ustrzegłem się błędów i w turnieju głównym przegrałem z Pedersenem i Crumpem. Ale czułem, że motor dobrze jedzie, a ja jestem dobrze dysponowany.

W półfinale i finale wygrywał pan, startując z trzeciego pola.

- To trzecie pole, które zwykle jest niekochane, dało mi zwycięstwo. Dziś też nie było najlepsze, bo zdecydowanie bardziej korzystne było pole drugie. Ale nawet mimo tego, że mój start w finale nie był perfekcyjny, wystarczyło, żeby wygrać. Wykorzystałem walkę w pierwszym łuku Pedersena i Crumpa. Atakiem przy krawężniku ich wyprzedziłem i pojechałem po zwycięstwo.

Sto turniejów Grand Prix. Który z nich wspomina pan szczególnie miło?

- Na pewno pierwszy w 1995 r. we Wrocławiu, który wygrałem. Na pewno miło będę wspominał też dzisiejszy, który był jednym z ładniejszych, ale też bardzo ciężkich. A w finale pokonałem naprawdę najlepszych.