Promieniowanie, którego nie ma i dawno nie było?

Mieszkańcy Lublina zgłaszali się do aptek po jod i z niepokojem patrzyli w niebo. Przeraziła ich pogłoska o radioaktywnej chmurze krążącej nad Lubelszczyzną. Skąd się wzięła? Wyjaśniamy...

Dotarliśmy do źródła plotki. Jedna z wersji mówi, że ktoś usłyszał o awarii urządzenia radiologicznego w szpitalu przy ul. Jaczewskiego w Lublinie. - To jakiś absurd. Wszystkie aparaty RTG pracują w normie. Poziom zabezpieczeń tych urządzeń spełnia wszelkie normy unijne - zapewnia rzeczniczka szpitala Marta Podgórska. Innym źródłem skażenia miała być awaria elektrownii atomowej na Ukrainie. Podobno znad naszej wschodniej granicy widać było w nocy łunę po wybuchu, a chmura śmiercionośnych oparów miała dolecieć aż nad Lubelszczyznę. Wiadomość o tym przekazywali sobie we wtorek pocztą pantoflową mieszkańcy Lublina.

Jeszcze tego samego dnia informację o radioaktywnej chmurze zdementowały MSZ i lubelski urząd wojewódzki. Państwowa Agencja Atomistyki poinformowała, że na terenie Polski nie zanotowano podwyższonego promieniowania. Ale nie wszyscy uwierzyli w te zapewnienia. W naszej redakcji rozdzwoniły się telefony. - Mam małą wnuczkę i nie chcę, żeby coś jej się stało. Dlatego dzwonię do was, żeby sprawdzić, czy rzeczywiście jest coś na rzeczy - niepokoił się jeden z naszych czytelników.

We wtorek wieczorem do apteki Esculap na LSM przyszedł starszy mężczyzna. - Pytał się o jod. Bo usłyszał w radiu o skażeniu i się przeraził - powiedziała nam farmaceutka w Esculapie. Do innych aptek też zgłosiło się kilka osób po jod, który miałby ich ochronić przed promieniowaniem.

Z powodu skażenia miały zostać odwołane lekcje w niektórych szkołach powiatu łukowskiego. Nic o tym nie wiedziała p.o. kuratora Jolanta Misiak. O wyjaśnienia poprosiliśmy więc Krzysztofa Konstantego, naczelnika wydziału oświaty w łukowskim starostwie. Ten zaczął gorączkowo wydzwaniać do podlegających mu dyrektorów szkół. Lekcji żaden z nich nie odwołał, ale jeden dostał dobrą radę, żeby nie wybierał się do Lublina, bo tam "to dopiero jest skażenie". A drugi słyszał, że o radioaktywnej chmurze ktoś czytał w internecie.

Radio Lublin podało, że w sprawie skażenia dzwonili zaniepokojeni słuchacze. Rozgłośnia zdementowała plotkę na antenie. Zrobili to nawet lubelscy naukowcy. Zakład Radiochemii i Chemii Koloidów Wydziału Chemii UMCS kategorycznie stwierdził, że żadnego zagrożenia nie ma. Podobne oświadczenie wydał Instytut Fizyki UMCS, który na 10. piętrze swojego budynku badał promieniowanie. I nic nie wykrył.

Dlaczego ludzie się nabrali?

Dla "Gazety"

prof. Ryszard Radzik, socjolog z UMCS

Od wielu lat nie wierzy się władzom. To spuścizna po 45 lat kłamstw władzy PRL-owskiej. Mimo zmiany ustroju nie tak łatwo przyzwyczaić się, że rządzący nie kłamią, skoro politycy ciągle zmieniają zdanie. Ludzie zaczynają wierzyć też w rzeczy mało prawdopodobne, aby odreagowywać ciężkie, czasami nudne życie. Dają wiarę plotce, która szybko się rozprzestrzenia. Ci słabiej wykształceni mogą mieć w natłoku informacji problemy z odróżnieniem rzeczywistości od fikcji. Badania wykazują, że np. niektórzy mieszkańcy USA wierzą, że Ziemia jest płaska. Specyfika plotki o chmurze radioaktywnej wynika z tego, że wielu mieszkańców Lubelszczyzny pamięta Czarnobyl. Stąd ich strach.