Pitera utajniła raport o kartach kredytowych rządu

Julia Pitera nie ujawni swojego raportu. Nie dowiemy się więc, za co i ile płacili kartami kredytowymi ani byli ministrowie w rządzie PiS, ani obecni z PO

Dokument przygotowany przez Julię Piterę, minister w kancelarii premiera, na zlecenie Donalda Tuska, miał obnażyć rozrzutność podwładnych Jarosława Kaczyńskiego. Mieliśmy poznać szczegółowe wydatki ze służbowych kart kredytowych, których używali - zdaniem Pitery także do prywatnych celów - ministrowie PiS, Samoobrony i LPR. Całe zestawienie - z zaznaczeniem, kto i co kupował - miało pojawić się w internecie. Co prawda raport jest już gotowy, ale jak dowiedziało się "Metro", nie ujrzy światła dziennego. O jego utajnieniu zadecydowała sama autorka. Czy miała takie prawo?

Chcieliśmy o to zapytać premiera, ale jego rzeczniczka była niedostępna.

- Nie będziemy tego publikować. Odechciało mi się. Po analizie rządowych kart kredytowych obraz jest tak żałosny i straszny, że nie chcę nim straszyć - tłumaczy Julia Pitera. Podkreśla, że robi to w interesie państwa. - Na tej publikacji straciłby w oczach Polaków wizerunek wszelkiej władzy - mówi. Obrazowo podaje, że ministrowie PiS wydawali pieniądze z karty także na spinki, perfumy, taksówki i kolacje. Jeden z nich służbową kartą uregulował rachunek w restauracji na kwotę 104 zł. Zażądał jeszcze zwrotu 36 zł, twierdząc, że zostawił napiwek. "Gazeta Wyborcza" opisała także przypadek ministra gospodarki morskiej Marka Gróbarczyka, który kartą płacił za pół kilograma dorsza.

A teraz podobno jest dużo lepiej, bo premier Donald Tusk ukrócił korzystanie ze służbowych kart kredytowych. Pozostały one tylko w trzech ministerstwach - Środowiska, Obrony Narodowej i Spraw Zagranicznych. Choć wydatki podobno są niewielkie, ich także pani minister nie chce opublikować.

Elżbieta Jakubiak z PiS uważa, że Pitera nie opublikuje raportu, bo w wydatkach ministrów z rządu Jarosława Kaczyńskiego nie było nic nadzwyczajnego, a rozrzutni są ministrowie z PO. Jej kolega z partii Adam Hofman radzi premierowi Tuskowi zdymisjonowanie Pitery.

- Ona swoim działaniem kompromituje cały rząd. Tym bardziej że nie zajmuje się tym, czym powinna, czyli walką z korupcją - zauważa poseł.

To nie pierwsza wpadka Julii Pitery. Kilka miesięcy temu przygotowywała z szumem zapowiadany raport na temat nieprawidłowości w CBA. Mimo zapowiedzi nie został ujawniony. Później sama pani minister tłumaczyła się w Sejmie, że nie był to raport, tylko służbowa notatka do wiadomości premiera.

Politycy PO nie próbują bronić swojej partyjnej koleżanki. - Mam nadzieję, że pani minister jednak dotrzyma danego słowa i opublikuje wykazy z kart. Inaczej jej publiczna wiarygodność będzie mocno podważona - mówi Zbigniew Chlebowski, szef Klubu Parlamentarnego PO.

Podkreśla, że decyzja o publikacji raportu i dalszych losach Julii Pitery należy do premiera.

Prof. Marcin Król, Fundacja Batorego:

Rząd nie powinien rezygnować z ujawnienia wydatków ze służbowych kart kredytowych. W państwie ważna jest przejrzystość, a publiczne pieniądze powinny być jasno wydawane. Jeśli ktoś wydawał je w prywatnym celu, to powinniśmy to wiedzieć, a ta osoba musi ponieść konsekwencje.

Dr Marek Migalski z Uniwersytetu Śląskiego:

Najpewniej w tym raporcie nic istotnego nie ma, dlatego Julia Pitera nie chce go ujawniać. Powtarza się sytuacja podobna do tej z tzw. raportem dotyczącym CBA, którego nikt nie widział, a rzecznik praw obywatelskich do dzisiaj nie może się doprosić o jego przesłanie. Niestety, po pół roku rządów pani minister niczym się nie wykazała. Nie tego oczekujemy od poważnego ministra, który ma się zajmować zwalczaniem korupcji w kraju.