Malcolm Allan: Polska jako marka kojarzy mi się z bogactwem narodu, z odbudowaną Warszawą po wojnie. To pewnie związane jest z moim wykształceniem architektonicznym. Ale kojarzy mi się także z kreatywnością młodych ludzi, z otwierającą się kulturą. Na Wyspach jest wielu polskich emigrantów - od hydraulików po projektantów i architektów. Oni wzbogacają Wielką Brytanię. Myślę, że macie pozytywną reputację, ale ciągle niewystarczająco dużo o waszym kraju wiadomo.
- Pomiędzy krajami trwa konkurencja w przyciąganiu atrakcyjnych pracowników, budowaniu i rozwijaniu firm czy przyciąganiu inwestycji zagranicznych. Wy konkurujecie nie tylko z Ukrainą, ale też z Koreą Południową czy Japonią. Trzeba zdecydować, co jako naród możecie najlepszego zaoferować światu. Jeśli chodzi o turystykę czy kulturę nie wystarczy mieć bogatego dziedzictwa czy wspaniałych zamków. Trzeba też zapewniać doskonałą obsługę klienta, najlepszą jakość hoteli czy choćby dobre festiwale kulturalne, które przyciągają ludzi.
- Tu nie wystarczy opracowanie logo. Chodzi o zbudowanie wizerunku kraju, który nie tylko obiecuje, ale i spełnia obietnice dane klientom - to znaczy inwestorom czy turystom. W tworzenie strategii muszą zaangażować się i rząd, i sektor prywatny, i wreszcie przedstawiciele samorządów.
Rząd powinien mieć pieniądze na uruchomienie całego projektu, ale później - jeśli uda się w to zaangażować sektor prywatny - to właśnie on powinien dawać dalszy impuls. Stworzenie takiego partnerstwa zwykle zabiera trochę czasu, często od 6 nawet do 36 miesięcy. A jego efekty mogą być widoczne nawet po 10-15 latach.
- Powinniście wykorzystać te mistrzostwa, żeby przedstawić Polskę. Zapewne wielu ludzi odwiedzających wasz kraj podczas tej imprezy będzie wiedziało o was bardzo mało. Trzeba tych odwiedzających zaciekawić, by chcieli się więcej o Polsce dowiedzieć, zachęcić, by do Polski wrócili.
Część odwiedzających to będą ludzie prowadzący firmy, inwestorzy. A niektórzy to po prostu turyści. W Niemczech podczas mistrzostw świata w piłce nożnej niektóre biura promocji turystycznej prowadziły aktywne kampanie, które, upraszczając, dawały taki przekaz: dowiedz się o nas więcej, weź kupon zniżkowy i wykorzystaj go, gdy wrócisz ponownie do Niemiec.
Zanim rozpoczną się mistrzostwa powinniście mieć gotową strategię narodowej marki. Ona powinna mówić: to jest Polska teraz, tak będzie wyglądać w przyszłości. Jeśli jesteś inwestorem, chcesz się u nas uczyć czy przyjechać na wakacje, oferujemy ci to i to. Budujemy taką infrastrukturę, takie hotele itp.
Ale pamiętajcie, żeby zawsze mówić prawdę, pokazywać to, co naprawdę budujecie, na co macie pozwolenie na budowę. Żeby uniknąć sytuacji z lat 80. w Hiszpanii, gdy turyści przyjeżdżali na Costa del Sol do hoteli, które jeszcze nie zostały zbudowane.
- Barcelona i Katalonia. Oni użyli igrzysk olimpijskich w 1992 r., żeby zmienić swój wizerunek. Znacznie poprawili jakość infrastruktury. Postawili na Katalonię jako nową, kreatywną i artystyczną część Hiszpanii. Zresztą cała Hiszpania ma teraz strategię pokazywania się jako kraj młody, pełen pomysłów i innowacji. A przez lata był postrzegany jako bardzo konserwatywny. Hiszpanie sami się zorientowali, że muszą to zmienić.
Dobrym przykładem jest Nowa Zelandia i jej kampanią pokazującą naturę w tym kraju. Z pewnością pomógł im film "Władca Pierścieni". Nakręcony w Nowej Zelandii, pokazał światu zapierające dech w piersiach krajobrazy.
Z kolei francuski departament Alpes-Maritimes długo kojarzył się tylko z górami, plażami i kuchnią. Tamtejsze władze stwierdziły jednak, że nie można dłużej rozwijać się tylko dzięki turystyce, bo to jest branża, w której konkurencja jest silna. Departament stworzył więc strategię innowacyjną: zbudował miasto uniwersyteckie, gdzie powstaje francuski program kosmiczny, gdzie ludzie zajmują się biotechnologią czy badaniami medycznymi. Dziś Alpes-Maritimes jest atrakcyjnym miejscem do pracy i przyciąga ludzi z całego świata.
Ale nie można zmienić wizerunku prowadząc tylko kampanię reklamową. Trzeba zaoferować coś nowego, coś, co będzie atrakcyjne.
- Tak. Są przykłady krajów, które użyły swoich emigrantów do rozpowszechnienia informacji o ojczyźnie. Weźmy choćby Salwadorczyków. Branża turystyczna w Salwadorze zdała sobie sprawę, że wielu Salwadorczyków emigruje do Stanów Zjednoczonych. Użyła więc ich jako ambasadorów Salwadoru, by przyciągać turystów amerykańskich. I w ciągu ostatnich 4-5 lat liczba turystów z północno-wschodnich Stanów wzrosła w Salwadorze o około 15 proc.