Szykujące się kadrowe roszady wśród urzędników odpowiedzialnych za drogowe inwestycje zapowiedzieliśmy we wczorajszej "Gazecie". I nie pomyliliśmy się - w piątek na wniosek ministra infrastruktury stanowisko szefa GDDKiA stracił Janusz Kopera. Zdymisjonowany został też jego zastępca Jacek Bojarowicz. Ten ostatni był bezpośrednio odpowiedzialny za proces przygotowywania inwestycji drogowych i zadania wynikające z rządowego "Programu budowy dróg krajowych". Kopera kierował GDDKiA bardzo krótko. Szefem został 23 stycznia.
- Nie miałem wrażenia, że ten sposób myślenia i podejście do kwestii inwestycji, głównie autostradowych, zagwarantują nam sukces - mówił w Radiu RMF FM premier Donald Tusk, tłumacząc dymisje. - Ja tej sprawy nie mogę odpuścić. Nie mogę jej zostawić w rękach tych, którzy nie mają pełnej wiary i pełnej determinacji do twardego negocjowania i równocześnie do szybkiego budowania.
Ministerstwo Infrastruktury zapewnia, że następca Janusza Kopera ma pojawić się "w najbliższym czasie". Z nieoficjalnych informacji wynika, że zostanie nim Zbigniew Rapciak, obecnie podsekretarz stanu w resorcie infrastruktury.
Kadrowe zamieszanie wybuchło tuż przed planowanym na koniec czerwca zakończeniem negocjacji GDDKiA z prywatnymi firmami o budowie w systemie koncesyjnym kolejnych odcinków płatnych autostrad - A1 z Grudziądza do Torunia oraz A2 z Nowego Tomyśla do granicy z Niemcami. Premier Tusk zapowiedział, że jeśli z koncesjonariuszami nie zostaną uzgodnione dobre warunki finansowe, to zamiast autostrad rząd może zbudować drogi ekspresowe.