O kandydaturze Jeny mówiło się w ostatnich dniach, ale głównie dlatego, że została zgłoszona zbyt późno i nie była traktowana poważnie. Teraz jednak słoweńscy dyplomaci mówią, że wszystko odbyło się zgodnie z regulaminem - kandydaturę zgłoszono na czas i dlatego została ona zaakceptowana. Ale kiedy pod koniec kwietnia upłynął termin nadsyłania zgłoszeń, przedstawiciele rządu w Lublanie informowali tylko o czterech kandydaturach. Oprócz Wrocławia, chęć ubiegania się o siedzibę Instytutu zgłosiły wtedy także Budapeszt, Wiedeń wraz z Bratysławą, oraz Sant Cugat Del Valles (czyt. Sant Kugat Del Bajjes) pod Barceloną.
Polska zastanawia się, jak odczytywać decyzję niemieckiego rządu. Teoretycznie, kandydatura Jeny nie powinna być zagrożeniem. Unijni liderzy zobowiązali się bowiem kilka lat temu, że kolejne, europejskie instytucje i agencje będą lokowane w nowych krajach członkowskich. Niemiecka Jena jednak tego warunku nie spełnia.