Policjanci jednak nie zmuszali do seksu

Nie zmuszali pijanych mężczyzn do uprawiania seksu, tylko do jego udawania. - A to zasadnicza różnica - twierdzi prokuratura i zamiast aktów oskarżenia kieruje do sądu wnioski o warunkowe umorzenie postępowania karnego

Policjanci zostaną uznani za winnych znieważenia i przekroczenia uprawnień, ale postępowanie wobec nich zostanie umorzone i nie zostaną skazani.

Chodzi o wydarzenia z początku czerwca 2007 r. Dzięki rocznemu śledztwu prokuratury okręgowej znamy już dokładnie ich przebieg. A było tak:

Około północy patrol policji zabrał z mostu Teatralnego pijanego mężczyznę, po czym zawiózł go do izby wytrzeźwień na Podolanach. W tym samym czasie inny patrol przywiózł tam drugiego pijanego poznaniaka. Kiedy obaj zatrzymani się spotkali... rzucili się sobie w ramiona. Okazało się, że świetnie się znają ze wspólnych libacji. W pewnym momencie panowie, w ramach pijackich żartów, zaczęli całować się w policzki, a nawet w usta.

Wszystkiemu przyglądali się dwaj policjanci (dwaj inni wyszli na zewnątrz, nie chcąc brać udziału w zdarzeniu) oraz pracujący w izbie sanitariusze i lekarz. Rozbawieni sytuacją zaczęli zachęcać pijanych mężczyzn do... dalszych pieszczot. W zamian obiecali im papierosy. Obietnica natychmiast podziałała. Nietrzeźwi mężczyźni zaczęli się całować oraz pozorować seks analny i oralny. Podczas śledztwa prokuratorzy ustalili jednak, że do samych stosunków nie doszło. Powstały za to nagrania, na których widać pocałunki i udawany seks pijanych poznaniaków. Otóż jeden z policjantów i sanitariusz nagrali wyczyny nietrzeźwych mężczyzn telefonami komórkowymi. Policjant zaczął pokazywać je później swoim kolegom i tak o sprawie dowiedzieli się szefowie poznańskiej komendy miejskiej, którzy natychmiast powiadomili o wszystkim prokuraturę.

Ustalenia prokuratury nie potwierdziły więc podejrzeń, o których rok temu było głośno w mediach - policjanci nie zmusili pijanych mężczyzn do odbywania stosunków homoseksualnych. - Zmusili ich do pozorowania stosunków, a to zasadnicza różnica - tłumaczył Magdalena Mazur-Prus, rzeczniczka prokuratury okręgowej. I głównie dlatego - argumentuje Mazur-Prus - skończyło się na skierowaniu do sądu wniosków o warunkowe umorzenie postępowania, a nie aktów oskarżenia. Warunki prokuratury nie są wygórowane: chce dla policjantów, sanitariuszy i lekarza od roku do dwóch lat próby i wpłacenia po 1 tys. zł na cele charytatywne. Jeżeli sąd się zgodzi, a mężczyźni spełnią te wymagania, to... zostaną uznani za winnych, ale nie będą skazani. Ich kartoteki pozostaną więc czyste.

Czy to oznacza, że zawieszeni policjanci Przemysław B. i Radosław B. będą mogli wrócić do służby? Komenda miejska nie chce tego przesądzać. - Rozstrzygniemy to, kiedy sąd oficjalnie zakończy sprawę - mówi Tomasz Trawiński, zastępca komendanta miejskiego. I dodaje: - Zanim zdecydujemy o ich przywróceniu lub ostatecznym wydaleniu ze służby, musimy dokładnie przeanalizować regulujące to przepisy.