PZU dawało zarobić znajomym

Aby dobrze zarobić na umowach z PZU, wystarczyło być znajomym dyrektora - wynika z audytu działalności spółki za czasów byłego prezesa Jaromira Netzla. Jedna z firm bez przetargu dostała zlecenia na blisko 900 tys. zł.

Chodzi o spółkę Profirma, z którą PZU podpisało w 2007 r. dwie umowy na "dostarczenie rozwiązania wspierającego zarządzanie kadrami". Firma miała m.in. opracować system ocen pracowniczych dla PZU. Wartość umów wyniosła ok. 900 tys. zł. Do końca marca PZU wypłaciło Profirmie prawie 650 tys. zł.

Spółkę poleciła dyrektorka ds. strategii personalnej Dorota Jakowlew-Zajder, jedna z najbardziej zaufanych współpracownic b. prezesa Jaromira Netzla. To ona wnioskowała do zarządu o wybór firmy bez przetargu. PZU, choć jest firmą kontrolowaną przez państwo, nie podlega ustawie o zamówieniach publicznych. Jednak zgodnie z przyjętymi w spółce procedurami na wszystkie zlecenia powyżej 50 tys. zł ogłaszane są przetargi. Na pominięcie trybu przetargowego musi zgodzić się zarząd. I zarząd Netzla wydał taką zgodę.

Zdaniem audytorów z firmy Ernst & Young Dorota Jakowlew-Zajder mogła być w konflikcie interesów, kiedy wnioskowała o wyłączenie Profirmy z procedury przetargowej. Była pani dyrektor dobrze zna się z prezesem tej spółki - oboje pracowali w gdańskim Ośrodku Doradztwa i Treningu Kierowniczego. - Nie ma tu mowy o żadnym konflikcie interesów - zastrzega Jakowlew-Zajder. - Nie pracowaliśmy w tym samym czasie w ośrodku doradztwa, prezes tej spółki przyszedł tam po moim odejściu.

B. szefowa ds. strategii personalnej PZU zapewnia, że wewnętrzne procedury PZU pozwalają na pominięcie trybu przetargowego, gdy firma ubiegająca się o zlecenie jest jedyną, która może je wykonać. - Profirma była jedyną spółką specjalizującą się w profilach kompetencyjnych, która współpracowała wcześniej z PZU - mówi b. szefowa ds. strategii personalnej spółki. - Dlatego zarząd nie musiał organizować przetargu.

Audytorzy zakwestionowali też umowę konsultingową podpisaną za czasów prezesa Netzla z jednym z gdańskich prawników. Za 57 tys. zł miał on doradzać PZU w kwestiach prawnych. Audytorzy wykryli, że prawnik ten był dobrym znajomym dyrektora ds. korporacyjnych PZU Macieja Sochy. Razem pracowali w sądzie w Gdańsku, gdzie Socha był podwładnym tego prawnika. Według audytorów Socha był w konflikcie interesów, bo to on odbierał w PZU prace od dawnego przełożonego.

Rada nadzorcza PZU we wtorek zapozna się z wynikami audytu zleconego w spółce przez nowy zarząd. Wczoraj ujawniliśmy wyniki tej kontroli. Raport pokazał, że b. prezes PZU Jaromir Netzel czołowe stanowiska w spółce obsadzał swoimi znajomymi bez kompetencji. Dyrektorem biura audytu zrobił leśnika, a jego zastępcą eksperta od historii Kościoła. Swoim zaufanym Netzel dawał pensje znacznie przewyższające rynkowe, służbowe samochody i mieszkania (szefowa ds. strategii personalnej miała do dyspozycji dwa auta). Kilkunastu najbardziej zaufanym osobom Netzel wypłacił w ciągu kilkunastu miesięcy 900 tys. zł nagród specjalnych.