Złodzieje wtargnęli do budynków klubowych w nocy z niedzieli na poniedziałek. Sforsowali drzwi od magazynu, wygięli blachy i splądrowali pomieszczenia. Łupem niezidentyfikowanych sprawców poza gotówką padły kombinezony żużlowe, walkman, lampa, spory zapas butelek wina musującego, wiertarka oraz spawarka elektryczna. Skąd w klubie żużlowym wzięło się tyle napojów wyskokowych? - Zawodnicy nie zabrali ich pewnie do domu po niedawnym turnieju - tłumaczy prezes Skrzydlewski. Organy ścigania szacują straty na 25 tys. zł. Policja wciąż szuka sprawców, podejrzewa się amatorów mocnych trunków lub żużlowych fascynatów. - To pewnie żużlowi fascynaci - wskazuje szef klubu i znany przedstawiciel nekrobiznesu w Łodzi - Sami nie mogą jeździć na motorach więc zabrali nam stroje zawodników.
Jeśli prezes Orła i największy sponsor zespołu rzeczywiście odetnie kurek z pieniędzmi, klubowi grozi upadek. Wtedy z mapy polskiego żużla - po Warszawie i Krakowie - zniknie kolejny ośrodek działający w wielkim mieście. Los łódzkiego klubu żużlowego wisi teraz na włosku. - To barbarzyńcy. Weszli do naszego budynku i niszczyli co tylko się dało. Jak rano zobaczyli to nasi pracownicy, mieli łzy w oczach. Kilku ludzi w jedną noc niszczy dorobek wielu lat. Poważnie zastanawiam się, czy nie wycofać się z działalności w Orle - twierdzi przedsiębiorca. Dla klubu oznacza to jedno: katastrofę.
- To zbawiciel, formalny zbawiciel. Człowiek, który ratuje łódzki żużel. Dzięki niemu w klubie pojawili się sponsorzy, wszystko w Orle jakoś się kręci tylko dzięki niemu. Jeśli odejdzie, to będzie koniec - mówi nam jedna z osób związanych z klubem. Kibice Orła załamują ręce i apelują do prezesa o przemyślenie swojej decyzji. Zaniepokojona obrotem wydarzeń w Łodzi jest żużlowa centrala. - Jest mi przykro, że tyle nieprzyjemności spadło na pana Skrzydlewskiego. Mam nadzieję, że wygra żużel i wycofanie Orła z rozgrywek jednak nie nastąpi. To byłaby wielka strata dla całego środowiska żużlowego. Jadę do Łodzi i osobiście porozmawiam z panem prezesem, może jeszcze zmieni zdanie - mówi prezes Głównej Komisji Sportu Żużlowego Piotr Szymański.