Napoleoni ratuje Zuba przed kibicami

Trener Widzewa Marek Zub nie przepada za Stefano Napoleonim. Ale w sobotę Włoch uratował go przed gniewem kibiców

Przez ostatnie dwa tygodnie kibice łódzkiej drużyny umawiali się przez internet, że w trakcie meczu z Jagiellonią będą protestować przeciwko pracy w klubie trenera Zuba. Bo rzeczywiście mu nie idzie. Zimą zapowiadał, że drużyna będzie silniejsza niż w rundzie jesiennej, ale wcale tak nie jest. Nietrafione okazały się transfery, a zespół grał bardzo defensywnie. Do tego Zub często sadzał na ławce rezerwowych Napoleoniego i Piotra Kuklisa, czyli najbardziej kreatywnych i najskuteczniejszych piłkarzy. Efekt był taki, że z sześciu tegorocznych meczów Widzew wygrał tylko jeden. Dwa ostatnie spotkania - z Legią i Cracovią - zakończyły się porażkami po 0:1, a drużyna Zuba nie stworzyła ani jednej dobrej sytuacji. Na wracających z Krakowa piłkarzy pod stadionem w Łodzi czekała kilkudziesięcioosobowa grupa kibiców, którzy domagali się dymisji trenera. W trakcie meczu z Jagiellonią mieli na wzór hiszpański machać białymi chusteczkami. Ale nie machali...

Trener łodzian po raz pierwszy od kiedy pracuje z łódzką drużyną ustawił ją bardzo ofensywnie. W pierwszej jedenastce wyszli i Kuklis i Napoleoni, a z przodu znalazło się miejsce aż dla dwóch napastników - Macieja Kowalczyka i Łukasza Mierzejewskiego. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Już w 11 min po zagraniu Kowalczyka sam na prawym skrzydle znalazł się Mierzejewski i po ziemi zagrał wzdłuż bramki do wbiegającego w pole karne Napoleoniego. Włoch nie miał problemów ze skierowaniem piłki do bramki i Widzew wyszedł na prowadzenie. Łódzcy piłkarze atakowali jednak dalej, najczęściej prawym skrzydłem, bo bardzo słabo spisywali się po tej stronie Marek Wasiluk i Tomasz Sokołowski. Bramkarz Jagiellonii miał sporo roboty, ale w 25 min już po raz drugi mógł jedynie wyjąć piłkę z bramki. Po niemal identycznej akcji jak ponad dziesięć minut wcześniej (tym razem podawał jednak Budka) Napoleoni znów pokonał Jacka Banaszyńskiego. I zamiast: "Zub! Co? Dymisja!", jak po meczu z Cracovią, kibice skandowali: "Zub! Co? Stefano!".

Drugą połowę lepiej zaczęli goście. Tuż po wznowieniu gry strzelał Vuk Sotirović, ale Bartosz Fabiniak nie miał problemów ze złapaniem piłki, a za chwilę Łukasz Nawotczyński próbował pokonać łódzkiego bramkarza strzałem głową. Obrońca Jagiellonii uderzył jednak niecelnie.

Później do głosu znów doszli gospodarze i szybko stworzyli dwie znakomite sytuacje. W 57 min hat-tricka ustrzelić mógł Napoleoni, ale Banaszyński z najwyższym trudem odbił piłkę po strzale głową Włocha. Po chwili jeszcze bliżej zdobycia gola był Mierzejewski. Napastnik Widzewa popisał się pięknym lobem, ale piłka odbiła się od słupka.

Ale na tym emocje się nie skończyły. O swoją trzecią bramkę wciąż starał się Napoleoni. W 77 min Włoch strzelał bardzo groźnie zza pola karnego, ale Banaszyński z najwyższym trudem przeniósł piłkę nad poprzeczką. Już w doliczonym czasie gry swoje okazje mieli też Kowalczyk i Budka, ale bramkarz z Białegostoku spisał się bez zarzutu.

Widzew wygrał dopiero drugi mecz w tym roku, ale podobnie jak w spotkaniu z Odrą Wodzisław całkowicie na zwycięstwo zasłużył. Piłkarze z Łodzi nie grali może fantastycznie, ale tak słabej drużyny jak Jagiellonia w sobotę, dawno na Widzewie nie było.

Powiedzieli po meczu:

Józef Antoniak trener Jagiellonii

Zwycięstwo Widzewa było przekonywujące. Należy jednak pamiętać, że nie wystąpiło u nas aż siedmiu piłkarzy, którzy grali jesienią. To też na pewno powód przewagi Widzewa i jego dominacji. Gole straciliśmy po indywidualnych błędach, ale zwycięstwo Widzewa było bezdyskusyjne.

Marek Zub trener Widzewa

Najważniejsze jest dla nas zwycięstwo. Jagiellonia to nieobliczalny przeciwnik, bo ostatnio nie wiadomo w jakiej formie i w jakim składzie zagra. Żałuję tylko tego, że nie zdobyliśmy więcej bramek. Każda kolejna bardzo by nam pomogła w przygotowaniach do derbów Łodzi. Przed meczem z Jagiellonią byliśmy bardzo skoncentrowani, bo to był trudny tydzień dla Widzewa. Moi piłkarze udowodnili, że umieją grać pod presją.

Co do Napoleoniego, to cieszę się, że strzelił dwa gole i żałuję, że nie zdobył trzech. Jestem z niego bardzo zadowolony.

Łukasz Juszkiewicz

To nie był łatwy tydzień dla nas. Wszyscy myśleli, że jesteśmy w dołku, ale my potrafiliśmy poradzić sobie z presją. Cieszą nas dwa zdobyte gole i to, że nie straciliśmy żadnego. To ostatnio nam się nie udawało. Już myślimy o najważniejszym meczu przede wszystkim dla kibiców, czyli o derbach. Zrobimy wszystko by wygrać.