Jak obrońcy praw człowieka zakłócili ceremonię - zdjęcia
Do incydentu doszło podczas uroczystości w starożytnej Olimpii, gdzie zgodnie z tradycją od promieni słonecznych musi być zapalony olimpijski ogień. Na teren uroczystości dostało się dwóch przeciwników chińskiej polityki wobec Tybetu, członków organizacji "Reporterzy bez granic". Jeden z mężczyzn podbiegł do podium, na którym przed kilkuset gośćmi przemawiał szef chińskiego komitetu organizacyjnego Liu Qi. Protestujący wymachiwał czarną flagą ze zdjęciem kajdanek ułożonych w we wzór olimpijskich kółek. Został w ostatniej chwili zatrzymany przez jednego z tysiąca policjantów pilnujących spokoju podczas uroczystości.
Przemawiający Liu Qi wydawał się nie zauważać demonstranta i zachował kamienną twarz. W chwilę potem mówił: - Olimpijski ogień będzie niósł światło, szczęście, pokój, przyjaźń i nadzieję na spełnienie marzeń dla obywateli Chin i całego świata.
Do drugiego incydentu doszło już na trasie sztafety ze zniczem olimpijskim. Dwójka tybetańskich aktywistów położyła się na ulicy machając tybetańską flagą oraz wykrzykując protybetańskie hasła.
Sztafeta ze zniczem, która wyruszyła dzisiaj z Olimpii w 130 dni ma pokonać 137 tysięcy kilometrów. W wielu miejscach świata, które odwiedzi olimpijski ogień, zapowiedziane są protesty związane z ostatnimi wydarzeniami Tybecie. Sytuację zaostrza fakt, że trasa sztafety z olimpijskim ogniem na terytorium Chin, dwukrotnie wiedzie przez Tybet. Chińczycy po raz pierwszy w historii Olimpiad zapowiedzieli także wniesienie pochodni z olimpijskim ogniem na szczyt najwyższej góry świata Mount Everestu, która dla Tybetańczyków jest świętą górą. Chińskie władze zapowiadają, że zapewnią bezpieczeństwo sztafety w Tybecie.
31 marca olimpijski ogień trafi do Chin. Specjalna ceremonia z tej okazji odbędzie się na Placu Niebiańskiego Spokoju.