- To wymarzony początek roku - powiedział trzeci na świecie w rankingu ATP, Djoković, który w zeszłym roku na tej samej imprezie był drugi. - Przed tym sezonem mówiłem sobie, że moim celem jest wygranie turnieju z cyklu wielkiego szlema oraz zwycięstwa w zawodach Masters. Dokonałem tego w tak krótkim odstępie czasu - cieszył się zwycięzca w amerykańskich zawodów.
Djoković nie zapomniał pochwalić swojego przeciwnika, Amerykanina Mardyego Fisha, dla którego był to wspaniały tydzień - Chciałem także pogratulować Mardyemu, który przeżył tu wspaniałe chwile. Na pewno jest znacznie lepszym graczem niż wskazywałby na to ranking (98 miejsce) i zasługuje na wyższe miejsce.
Zdobywca drugiego miejsca największe triumfy święcił cztery lata temu. Wówczas zajmował siedemnaste miejsce w rankingu ATP. W Indian Wells radził sobie świetnie, pokonując graczy z pierwszej dziesiątki rankingu. Fish sprawił największą niespodziankę turnieju pokonując w finale samego Rogera Federera, który ostatni raz z tak nisko notowany graczem przegrał w 2005 roku podczas turnieju w Monte Carlo. Wówczas pogromcą Szwajcara był Richard Gasquet.
- To niesamowity tydzień, z pewnością taki, którego nigdy nie zapomnę - nie krył radości Mardy Fish. - Doświadczyłem tu najwspanialszych chwil w moim życiu, a to jest mój najlepszy turniej w historii - mówił dalej, uradowany Fish.
W finale Indian Wells, dopingowany przez rodaków na trybunach Fish, dał z siebie wszystko. W drugim secie przegrywał już 4:2, a jednak zdołał dogonić rywala i wyrównał stan meczu. O zwycięstwie Serba zadecydowały trzy asy serwisowe w ostatnim secie.