David Cameron, który energicznie propaguje walkę ze zmianami klimatycznymi, w każdą środę jeździ do parlamentu na rowerze i... wtedy wstępuje w niego demon. Reporterzy "Daily Mirror" jeździli za nim przez trzy takie rowerowe dni i tylko jednego udokumentowali fotograficznie, jak dwukrotnie przejechał skrzyżowanie na czerwonych światłach, jechał ulicą jednokierunkową pod prąd i objechał wysepkę ze złej strony.
David Cameron przeprosił za te wykroczenia, ale ujęła się za nim organizacja walcząca o prawa rowerzystów CTC. Jej dyrektor, Kevin Mayne, powiedział, że winne są brytyjskie przepisy drogowe i oznakowanie ulic, gdyż w innych krajach Europy rowerzyści mają osobne światła i wydzielone pasy, po których mogą jeździć w obie strony nawet na ulicach jednokierunkowych.
Przywódca brytyjskich konserwatystów już raz zasłużył sobie na krytykę z powodu swego rowerowego hobby. Dwa lata temu wytknięto mu, że sam jeździł wprawdzie do parlamentu na rowerze, ale za nim jechała limuzyna wioząca potrzebne mu do pracy dokumenty.