Polacy o olimpiadzie: Bojkot - nie, poparcie - tak

SONDAŻ GAZETY.PL: Po krwawym stłumieniu przez Chiny protestów w Tybecie rozgorzała dyskusja na temat zbojkotowania Igrzysk Olimpijskich w Pekinie. Zapytaliśmy Polaków, co powinni zrobić nasi sportowcy. Ponad połowa respondentów uważa, że bojkot olimpiady jest złym pomysłem, ale Polscy sportowcy powinni w Chinach zamanifestować solidarność z uciskanymi Tybetańczykami - tak wynika z sondażu przeprowadzonego przez IQS dla portalu Gazeta.pl.

Czy polscy sportowcy powinni zbojkotować olimpiadę? zagłosuj w naszym sondażu

Ponad 2/3 Polaków uważa, że polscy sportowcy, którzy będą brali udział w olimpiadzie w Pekinie, powinni w jakiś sposób zaprotestować przeciw łamaniu praw człowieka w Chinach, np. poprzez okazywanie swojego poparcia dla Tybetańczyków.

24 proc. respondentów uważa, że Polacy na igrzyskach nie powinni w żaden sposób manifestować sprzeciwu wobec polityki Chin. 9 proc. badanych nie ma na ten temat zdania.

Polacy nie są jednak zwolennikami całkowitego bojkotu Igrzysk Olimpijskich w Pekinie przez naszych sportowców. Ponad połowa (57 proc.) zapytanych odpowiedziała, że nie powinni rezygnować z wyjazdu do Chin. Tylko 30 proc. uważa, że polscy olimpijczycy powinni zostać w domu i zrezygnować z walki o medale. 13 proc. badanych nie ma na ten temat zdania.

Najbardziej podzielone są zdania, jeśli chodzi o samą decyzję dotyczącą organizacji igrzysk olimpijskich w Pekinie. 47 proc. twierdzi, że nie była ona słuszna, 32 proc. ją popiera, a 21 nie ma na ten temat zdania.

Bojkotować czy nie bojkotować?

Wiceszef MKOl Thomas Bach zdradził, że grupa sportowych gwiazd rozważa bojkot igrzysk w Pekinie, ponieważ "źle się czują na myśl o udziale w igrzyskach". Polscy sportowcy na razie nie myślą o bojkocie. - To nie byłoby dobre rozwiązanie, ale gdyby zapadła taka decyzja Polskiego Komitetu Olimpijskiego, nie protestowałbym. Jestem wzburzony tym, co Chiny robią w Tybecie - mówi ciężarowiec Szymon Kołecki.

"Nie idźmy na ceremonię otwarcia"

Leszek Blanik, mistrz świata w gimnastyce sportowej zaproponował, by sportowcy zbojkotowali ceremonię otwarcia igrzysk. Taki rodzaj protestu popiera również Monika Pyrek. Polska tyczkarka ubolewa jednak nad tym, że nikt nie zapytał sportowców 7 lat temu, gdy przyznawano Chinom organizację olimpiady o zdanie w tej sprawie. - Źle się czuję z tym, że nie mam wpływu na decyzję, kto organizuje igrzyska. Nigdy bym Pekinu nie wybrała. Jest mi przykro z powodu wydarzeń w Tybecie - mówiła w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".

Prezes PKOl: Za protest w Pekinie - dyskwalifikacja

Prezes Polskiego Komitetu Olimpijskiego dziś w rozmowie w radiu RMF powiedział , że " każdy sportowiec jest osobą wolną i może demonstrować, ale poza obiektami sportowymi. Jeśli to się zdarzy w czasie zawodów, grozi za to dyskwalifikacja".

Początek igrzysk 8 sierpnia. Czterokrotny mistrz olimpijski Robert Korzeniowski, że teraz jest już za późno na bojkot. - Chyba że dojdzie do masakry - mówi. I dodaje: - Na pewno na igrzyska nie powinni jechać politycy, a sportowcy mają czas, by pomyśleć, jak nagłośnić protest w czasie igrzysk poza obiektami sportowymi.

Z kneblem na ustach

Komitety olimpijskie w niektórych krajach (w wielkiej Brytanii, Belgii, Nowej Zelandii) wydały sportowcom zakaz wypowiedzi politycznych w czasie tegorocznej olimpiady. Polski komitet olimpijski należy do tych, które zadeklarowały, że nie będą w żaden sposób krępować wypowiedzi swoich sportowców; wśród nich są komitety z USA, Australii, Kanady, Finlandii.

Grzechy Chin

W miniony piątek z klasztorów wyszło ok. 15 tys. mnichów protestujących przeciwko trwającej od 49 lat okupacji Tybetu i łamaniu praw człowieka przez Chińczyków (Dlaczego doszło do protestów w Tybecie - czytaj . Wojsko brutalnie rozprawiło się z demonstrantami. Świadkowie opowiadają, że strzelano do tłumu ostrą amunicją, a na ulicach leżały dziesiątki ciał. Nie wiadomo, co dokładnie dzieje się na miejscu, bo Chińczycy postanowili rozprawić się z Tybetańczykami bez świadków i zamknęli region dla cudzoziemców. Turyści i dziennikarze są wyrzucani.

Brutalna polityka w stosunku do Tybetu to niejedyny grzech Chin.

Organizacje broniące praw człowieka oskarżają Chiny o łamanie licznych przepisów. Oprócz prześladowania mniejszości etnicznych osią sporu jest wykonywanie kary śmierci. Według danych Amnesty International w 2006 r. na 1591 wyroków śmierci na całym świecie aż 1010 wykonano w Chinach. Ale to dane oficjalne. Z nieoficjalnych wynika, że egzekucji jest rocznie nawet 7,5 tys.

Brutalnie niszczony jest ruch Falun Gong. Około dwóch trzecich domniemanych ofiar tortur w Chinach to członkowie tego ruchu - pisał w raporcie z 2005 r. specjalny wysłannik ONZ do Chin Manfred Nowak.

IQS dla portalu Gazeta.pl, 19 marca 2008 r., próba reprezentatywna 500 osób