Prezes PiS przypomniał, że w "niektórych czasopismach niemieckich dziennikarze wzięli sprawy w swoje ręce i przejęli redakcje".- W Polsce dziennikarze się nie buntują, tak samo, jak nie buntowali się chłopi. Chcemy im pomóc - deklarował prezes PiS. - To droga do większego pluralizmu mediów - dodał.
Były premier również krytykował dziennikarzy. -Nie pokocham mediów, będę je krytykował, bo ich stan jest zły - wyznał. Jego zdaniem dziennikarze są tylko po jednej stronie sporu politycznego. A to, według niego, prawdziwe zagrożenie demokracji.
Kaczyński przekonywał, że media elektroniczne opowiedziały się po jednej stronie sporu politycznego, który jego zdaniem zaostrzył się po 2005 roku. - Ta sytuacja stała się jak 15 do 1 na korzyść sił, które są przeciwko tym formacjom, które zdobyły w wyborach ponad 30 procent głosów - mówił.
Przekonywał, że negatywnie nastawiona do PiS była większość mediów. Wypomniał, że nikt wówczas nie atakował opozycji. - To gdzie były te zagrożenia demokracji? W "Gazecie Wyborczej" do dziś można przeczytać, że gdyby PiS wygrało wybory, to by była dyktatura - przypomniał Kaczyński.
Były premier ubolewał, że " dziś nie ma kontroli medialnej nad rządem". Podkreślił, że nie ma nic złego w tym, że jakaś partia - czy to rządząca, czy to opozycyjna - jest atakowana, ale ten atak musi dotyczyć każdego. - Jak my rządzimy to jest demokracja, jak nie my, to jest dyktatura - mówił.
- Jest to sytuacja chora, jeśli duża część mediów dużego europejskiego narodu jest w obcych rękach. Mamy mniej kapitału, musimy się na pewne rzeczy zgadzać, ale to jest tak, jakby w innych rękach znajdowała się część naszej duszy - mówił prezes PiS o zagranicznym kapitale w polskich mediach.