Trzy czerwone kartki pokazał wczoraj sędzia piłkarzom obu drużyn. Na początku jednak nic nie zapowiadało takich dramatów. Trener Racingu Marcelino wystawił rezerwowy skład: Tchite i Munitis odpoczywali, w ataku Racingu pojawili się wychowanek klubu Ivan Bolado i Smolarek. W 25. min Ebi zdobył gola, ale sędzia go anulował z powodu spalonego. "Marca" napisała, że to była bardzo wątpliwa decyzja arbitra.
Gol Smolarka w 53. min (już uznany) rozgrzał wszystkich. Getafe ruszyło do ataku i w 66. min wyrównał Ukechukfu Uche, który wszedł z ławki. Wtedy Marcelino posłał do gry trzech swoich kluczowych graczy: Munitisa, Jorge Lopeza i Colsę, by walczyć o zwycięstwo, które dałoby awans na czwarte miejsce, premiowane grą w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Ale się nie udało. Zaczęły dziać się rzeczy dziwne. Najpierw Pablo Álvarez, który siedział już na ławce rezerwowych, dostał czerwoną kartkę za protesty. Minutę później Gavilan zdobył bramkę na 2:1 dla Getafe, po czym bramkarz Racingu Tonio uderzył Braulio i wyleciał z boiska. Braulio, który szarpał się z bramkarzem Racingu, dostał drugą żółtą kartkę. W ostatnich minutach Bolado miał idealną okazję do wyrównania, ale ją zmarnował. Ebi grał 90 minut. Jest to trzecia bramka Polska w lidze hiszpańskiej, druga w przegranym meczu.
Wczorajszy mecz z Getafe był ważny też z innego powodu. To przedsmak środowego rewanżu w półfinale Pucharu Hiszpanii z tym samym Getafe. W pierwszym meczu drużyna Michaela Laudrupa pokonała Racing 3:1, Ebi zdobył wtedy honorową bramkę. Oba kluby są rewelacją sezonu. Getafe dotarło w Pucharze UEFA dalej niż jakikolwiek hiszpański klub. W ćwierćfinale zagra z Bayernem Monachium.
Ebi powalczył o środę - blog