I ty możesz zostać brytyjskim siatkarzem

Gdyby chodziło o krykiet, netball, rugby w każdej wersji albo darta, kręgle czy golfa - nie byłoby problemu. Ale kto, do diabła, wymyślił takie dziwadła, jak koszykówka, piłka ręczna, siatkówka czy zapasy?

Kto to w ogóle uprawia? - tak mogłaby pomyśleć spora liczba Brytyjczyków wkrótce po tym, gdy dowiedzieli się, że ich kraj ma organizować igrzyska olimpijskie, a w programie tychże igrzysk są dyscypliny w Wielkiej Brytanii niemal zupełnie nieznane. Cóż, to, co nazywamy egzotyką, zależy od miejsca zamieszkania. Dla wielu Brytyjczyków do tej pory handball to była jedynie stara irlandzka gra, w której dwóch zawodników odbija za pomocą rękawic piłkę od ściany, a nie gra dwóch siedmioosobowych zespołów na boisku 20 na 40 metrów.

Niemniej jednak Brytyjczycy postanowili, że nawet w "dziwadłach" gospodarz nie powinien się zbłaźnić, i już budują zespoły na igrzyska za cztery lata. Zachęcają przy tym emigrantów, by im pomogli, bo wiedzą, że piłka ręczna czy siatkówka ma spore tradycje np. w Polsce czy byłej Jugosławii. Jeśli więc już trenujesz piłkę ręczną, siatkówkę czy zapasy, nie zwlekaj ani chwili, jedź do Anglii, a możesz przeżyć na igrzyskach przygodę życia.

Na pewno nie będziesz czuł się wyobcowany. Brytyjskie "egzotyczne" zespoły to międzynarodowy zlepek. Już teraz reprezentację piłki ręcznej tworzą zawodnicy urodzeni i wychowani w Niemczech, Austrii, Danii, Szwecji, Monako, Egipcie, a zawodniczki z Niemiec, Norwegii, ze Słowacji. Są także Brytyjczycy, a jakże. Na przykład Britt Goodwin, która z Wyspami ma wspólnego tylko tyle, że jej rodzice pochodzą z Manchesteru. Ona sama urodziła się w Norwegii i tutaj gra w piłkę ręczną. Jest miejscową gwiazdą, bo była zwyciężczynią jednej z edycji... "Big Brothera". Pewnie wtedy wpadła komuś w oko jako potencjalna brytyjska olimpijka. - W ogóle nie wiedziałbym, że Brytyjczycy mają reprezentację w piłce ręcznej, gdyby ktoś nie zadzwonił do mnie przed rokiem - mówi Britt.

Brytyjczykiem w męskiej reprezentacji jest Huw Goodwin (zbieżność nazwisk z Britt przypadkowa), który do kadry trafił z ogłoszenia. Szukał roboty, gdy wrócił do kraju z Francji, gdzie w półamatorskiej lidze grał w rugby 13-osobowe. Dostał angaż do reprezentacji piłkarzy ręcznych, podpisał kontrakt, a teraz żyje jak u Pana Boga za piecem skoszarowany w akademii w Aarhus razem z kolegami i koleżankami z reprezentacji - w sumie 24 osoby. - Duńczycy mówią, że jesteśmy najbardziej zawodowym zespołem w ich kraju - mówi Goodwin i dodaje: - Wszystko jest na swoim miejscu i robimy postępy z dnia na dzień. W Londynie możemy się pokusić nawet o złoto.

Niezły tupet jak na kogoś, kto jeszcze niedawno nie wiedział w ogóle o istnieniu piłki ręcznej.

Podobnie jest w innych dyscyplinach. Brytyjscy siatkarze trenują na co dzień w Holandii i grają w tamtejszej lidze. Kadrę koszykarzy tworzy się wokół Luola Denga - z urodzenia Sudańczyka, który gra w Chicago Bulls w NBA (obywatelstwo Wielkiej Brytanii dostał półtora roku temu). W zapasach bez większych ceregieli trenerzy już zatrudnili Ukraińców i Bułgarów.

Ale igrzyska w Londynie to dla Brytyjczyków nie tylko problem, jak znaleźć dobrych zawodników do egzotycznych dyscyplin. Perspektywa organizacji największej imprezy na świecie daje też kopa tym dyscyplinom, które są już teraz popularne. Szef związku bokserskiego już chwali się, że z Pekinu pięściarze Wielkiej Brytanii mogą przywieźć nawet trzy złote medale. - Dwa lata temu, jeśli powiedziałby, że zdobędziemy trzy kwalifikacje do Pekinu, zamknęlibyście mnie w wariatkowie - powiedział Keith Walters. Oczywiście przesadził. W każdym razie Brytyjczycy mają już siedem kwalifikacji, a trener kadry Terry Edwards buńczucznie zapowiada: - Na igrzyskach w Londynie będziemy nową Kubą amatorskiego boksu.

Brytyjczycy za cel postawili sobie 4. miejsce w klasyfikacji medalowej na "swoich" igrzyskach. Takiego sukcesu nie odnotowali od Paryża w 1924 r. Do igrzysk w Londynie zostało 1599 dni.

Liczba tygodnia

37 500 - tyle dolarów dostanie każdy zawodnik juniorskiej kadry (U-19) Indii za zdobycie tytułu mistrza świata w krykiecie. Niemcy każdemu ze swoich złotych medalistów w Pekinie płacą zaledwie 15 tys. euro.

Czy gdybyś trenował siatkówkę pojechałbyś do Wielkiej Brytanii spróbować swoich sił?