PGE Skra od trzech lat zdominowała polską siatkówkę, zdobywając trzy razy z rzędu podwójna koronę, czyli puchar i mistrzostwo kraju. W tym sezonie tego wyczynu już nie powtórzy. Stało się tak dzięki ekipie Jastrzębskiego Węgla, która w półfinale PP pokonała bełchatowian w pięciu setach.
- Każdy z nas miał dzisiaj wzloty i upadki, ale ostatni set to był show Dawida Murka - podsumował środkowy Skry Daniel Pliński, a libero Jastrzębskiego Węgla Paweł Rusek dodawał: - Za to, co zrobił, należy mu w Jastrzębiu postawić pomnik.
Faktycznie Murek był w piątym secie nie do zatrzymania i dlatego pierwsza od trzech lat sensacyjna porażka Skry na krajowych boiskach stała się faktem. - Moi zawodnicy to tylko ludzie. Każda drużyna musi kiedyś przegrać, i nas to spotkało. Sport jest piękny, bo nie da się wszystkiego przewidzieć - podsumował trener bełchatowian Daniel Castellani, a jego prezes Konrad Piechocki zapowiedział, że w klubie nie będzie teraz nerwowych ruchów. - Każdemu może przytrafić się porażka - stwierdził Piechocki.
W drugim półfinale poznańskiego turnieju Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa pokonał po czterech setach Mlekpol AZS Olsztyn. - Wiemy, że Jastrzębie opiera się na Dawidzie Murku i Robercie Pryglu. Jeśli ich uda się zatrzymać, wygramy - prorokował trener częstochowian Radosław Panas.
Miał rację. Obaj czołowi zawodnicy Jastrzębia byli bardzo zmęczeni. W pierwszych dwóch setach rozgrywający drużyny ze Śląska Nikołaj Ivanov odciążał Murka i nie dawał mu za dużo piłek, a często eksploatowany Robert Prygiel mylił się w ataku. A że Częstochowa grała równo i w zasadzie nie miała słabych punktów, zwyciężyła. - Żal, że nam się nie udało, ale zabrakło sił - przyznał Murek, który w trzecim secie poderwał jeszcze swój zespół do walki i popisał się akcją roku. Przy stanie 23:22 dla Jastrzębia najpierw wyciągnął piłkę spod bandy, a później zdążył jeszcze zaatakować.
Jego drużyna miała jeszcze nadzieję na tie-break, ale nerwową końcówkę ostatniej, czwartej partii wygrał Wkęt-Met Domex, który w przyszłym sezonie najprawdopodobniej zagra w Lidze Mistrzów. - Chylę czoła przed chłopakami za cały ten turniej. Przed finałem mówiłem im, że ma być jak w Legii Cudzoziemskiej - maszeruj albo giń. I oni maszerowali aż do zwycięstwa - podkreślił trener zwycięzców Radosław Panas.
- Odpadliśmy z europejskich pucharów, ale dzięki temu mogliśmy koncentrować się na Pucharze Polski. Udało się go wygrać, więc koncentrujemy się na lidze. Może i tu się uda. Dzięki temu zwycięstwu jesteśmy przecież znacznie mocniejsi psychicznie - powiedział Marcin Wika, najlepszy gracz zawodów.
Turniejowi finałowemu przypatrywał się trener reprezentacji Polski Raul Lozano. - Dobry poziom zaczął się tutaj od półfinałów. Zdecydowanie najlepszy mecz to spotkanie Olsztyna z Częstochową, które było lepsze od finału. Wkręt-Met wygrał, bo prezentował się najrówniej. To dobrze poukładana drużyna, a dodatkowo miała najlepszego w mojej ocenie zawodnika finału, czyli Pawła Woickiego - podsumował Argentyńczyk.
Jastrzębski Węgiel - Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa 1:3 (23:25, 22:25, 25:22, 30:32)
Jastrzębski Węgiel: N. Iwanow, Jurkiewicz, J. Iwanow, Murek, Yudin, Prygiel oraz Rusek (libero), Czarnowski, Łomacz.
Wkręt-Met: Woicki, Szczerbaniuk, Nowakowski, Gierczyński, Wika, Billings oraz Gacek (libero), Wierzbowski, Stelmach, Eatherton.
2 - tyle punktów zdobył w meczu półfinałowym z Jastrzębskim Węglem środkowy PGE Skry Daniel Pliński
10 - po tylu latach Puchar Polski wraca do Częstochowy. W 1998 r. drużyna z tego miasta zdobyła go jako Yawal AZS
100 proc. - tyle skuteczności miał w decydującym piątym secie meczu ze Skrą przyjmujący Jastrzębia Dawid Murek