Po raz pierwszy w turnieju finałowym wystartują niemal wszyscy pierwszoligowcy. Jeszcze kilka lat temu zwycięzca grał w nagrodę w Lidze Mistrzów, teraz musi zadowolić się tylko trofeum. Wszystko dlatego, że władze Polskiej Ligi Siatkówki nie chcą, by jakiś niespodziewany, przypadkowy triumfator startował w najważniejszych europejskich rozgrywkach. Mimo to kibice wykupili 8 tysięcy biletów i wypełnią poznańską Arenę do ostatniego miejsca. Obejrzą siedem meczów, w których zagrają największe polskie gwiazdy, m.in. Mariusz Wlazły, Piotr Gruszka, Krzysztof Ignaczak i Paweł Zagumny.
Paweł Zagumny: Przede wszystkim walczymy o ważne trofeum, po które każdy chce sięgnąć. Termin jest nieco niefortunny, bo to przecież środek play-off w lidze. Myślę jednak, że wszyscy jakoś podołamy, choć lepiej było spotkać się o tydzień wcześniej.
- Ten rok jest wariacki i mam nadzieję, że już więcej takiego nie będzie. Nawet nie wiem, czy można byłoby to jakoś sensowniej ułożyć, chyba po prostu się nie da.
- Gdyby i u nas skrócono rywalizację do dwóch zamiast trzech wygranych spotkań, zyskalibyśmy jeden, góra dwa mecze. Czy to tak dużo? Dla mnie kalendarz nie jest wielkim problemem. Skoro mowa o Włochach, oni mają w lidze 14 zespołów, a my dziesięć, więc w rundzie zasadniczej i tak grają więcej od nas. Poza tym nie możemy ograniczać liczby spotkań, bo co to by była za liga.
- Mieliśmy w lidze trzy nieplanowane wpadki, ale czujemy się w jakiś sposób usprawiedliwieni, bo dość długo kontuzjowani byli gracze na kluczowych pozycjach. Teraz wreszcie wszyscy są zdrowi.
- Nie było.
- Nie mogę mówić na ten temat, choć wiem, że to bardzo ciekawe.
- Nie mogę o tym mówić. Mamy problemy, byliśmy w głębokim dołku, ale wszystko zmierza ku lepszemu. Zdajemy sobie sprawę, że od razu nie będziemy grać najlepszej siatkówki na świecie, bo po dwóch meczach pierwszej rundy play-off z Resovią jest remis 1-1. Ten puchar pozwoli nam w jeszcze lepszej dyspozycji przystąpić do rewanżów w Rzeszowie.
- Bez euforii. Wszyscy są do ogrania, choć Portoryko, a także Portugalia we własnej hali do wygodnych rywali nie należą. Koncentracja w tym turnieju sprawa kluczowa. Trzeba za nas mocno trzymać kciuki.
- Byłaby to porównywalna potyczka, bo może rywale są słabsi, ale trzeba by grać więcej meczów. Naprawdę nie narzekajmy na to, że jedziemy do Espinho, tym bardziej że przecież wyników losowania nie odwrócimy. Nie chcę szacować, jakie mamy szanse, wiem za to, jak bardzo chcemy awansować na igrzyska.
- Tak, ale była to rozmowa towarzyska, o kadrze nie zamieniliśmy słowa. Może teraz w Poznaniu będzie okazja, by pogadać, tym bardziej że trener zobaczy nas wszystkich, w jakiej jesteśmy dyspozycji.
- Każdy zawodnik, który jest dobrej formie i któremu zależy na grze w reprezentacji, jest przez Lozano powoływany. Nie chcę tego oceniać, bo przecież nic tu ode mnie nie zależy. Zresztą nowej kadry jeszcze nie znamy, więc nie przesądzajmy, kto w niej będzie, a kto nie. A Mariusz jest reprezentacji przydatny. Na razie zresztą jest liga i Puchar Polski, więc sprawy kadry odłóżmy na później.
- Faworytem jest PGE Skra Bełchatów, która od kilku lat wiedzie w Polsce prym. Ale nie wykluczone, że zdarzy się niespodzianka i ktoś inny sięgnie po trofeum. Może Olsztyn?
- Nie. Grają dobrze, mają dobrych siatkarzy i są dobrze poukładani, dlatego dominują.
Mam nadzieję, że ktoś pokrzyżuje im plany.
- Najpierw muszę wypełnić aktualny kontrakt, a później mogę siąść do rozmów. Pięć lat temu miałem od nich ofertę, ale wybrałem Olsztyn.
Piątek. Ćwierćfinały: PGE Skra Bełchatów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle (godz. 13), Jastrzębski Węgiel - Asseco Resovia (15.30), Mlekpol AZS Olsztyn - Jadar Sport Radom (18), Płomień Sosnowiec - Wkręt-Met Domex AZS Częstochowa (20.30). Sobota. Półfinały (15 i 18). Niedziela. Finał (15).
Transmisje wszystkich spotkań w Polsacie Sport.