Co dalej z reprywatyzacją

Ministerstwo Skarbu już pracuje nad założeniami do projektu ustawy reprywatyzacyjnej - dowiedziała się ?Gazeta?. Mają one być gotowe jeszcze przed wakacjami

Pracami kieruje wiceminister skarbu Krzysztof Łaszkiewicz, który jest w Polsce jednym z największych autorytetów w tej dziedzinie. W latach 1997-2001 pełnił już funkcję wiceministra skarbu w rządzie Jerzego Buzka i także wtedy odpowiadał za reprywatyzację. Do tej pory tylko Łaszkiewiczowi udało się stworzyć projekt ustawy reprywatyzacyjnej, który przeszedł przez Sejm i Senat. Ustawa nie weszła jednak w życie, bo nie uzyskała akceptacji ówczesnego prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego, a posłom nie udało się odrzucić jego weta.

Tamta ustawa dotyczyła przede wszystkim wszelkich nieruchomości: budynków (domów mieszkalnych i zakładów przemysłowych), terenów w miastach, ziemi rolnej itp. Gdyby zwrot mienia był niemożliwy, dawni właściciele i ich spadkobiercy dostaliby stosowną rekompensatę w bonach, za które można by było kupować wyznaczone nieruchomości skarbu państwa i gmin. Roszczenia miały być zaspokajane w 50 proc.

Marek Wielgo: Nie słyszałem, by premier Donald Tusk lub któryś z prominentnych polityków PO publicznie poruszył problem reprywatyzacji. Czy to oznacza, że rząd nie kwapi się z rozwiązaniem tego problemu, bo np. uznał, że reprywatyzacja jest zbyt kosztowna dla budżetu?

Krzysztof Łaszkiewicz: Rząd nie zrezygnował z przeprowadzenia reprywatyzacji, bo jest ona przecież zapisana w programie PO. Do tej pory nic nie mówiliśmy na ten temat tylko dlatego, że jeszcze nie zakończyliśmy badań, które wykażą, jakie są możliwości skarbu państwa. Po raz ostatni tego typu badania były zrobione 10 lat temu. Jednak od tego czasu państwowego majątku ubyło.

- Wartość roszczeń reprywatyzacyjnych oceniana 10 lat temu na ok. 95 mld zł zapewne bardzo wzrosła. Ceny niektórych nieruchomości poszły w górę nawet o kilkaset procent. Czy rekompensaty będą liczone w oparciu o ich obecną wartość?

- Dopiero gdy będziemy mieli dane o wielkości tzw. majątku reprywatyzacyjnego, zdecydujemy, jaką formę będzie miała reprywatyzacja, np. czy będzie też istniała możliwość zwrotu w naturze, czy przyjmiemy jakąś formułę kapitałową. Dla budżetu państwa zwrot jest w miarę tani, bo często trzeba do tego mienia dokładać. Np. trzeba je zabezpieczać, żeby nie rozkradli albo żeby się budynek nie zawalił komuś na głowę. Gdyby się jednak okazało, że jest niewiele do zwrócenia, najpewniej zrezygnujemy z tej formy reprywatyzacji. Uważam, że nie warto mieszać i komplikować procedur, bo to prawdopodobnie bardzo wydłużyłoby całą operację. Ta musi się zakończyć w ciągu kilku lat. Ponadto łatwo byłoby się narazić na zarzut nierównego traktowania obywateli względem prawa.

- Czy w przypadku rekompensat w grę wchodzą odszkodowania pieniężne, czy bony, za które można byłoby kupować wyznaczone nieruchomości skarbu państwa i gmin?

- Jest za wcześnie na odpowiedź na to pytanie.

- Kiedy więc możemy spodziewać się decyzji?

- Sądzę, że do maja powinniśmy mieć jasność w tej sprawie, a w połowie roku założeniami do ustawy reprywatyzacyjnej zajmie się rząd. Już nad nimi pracujemy, ale jest za wcześniej na ich upublicznienie. Powiem tylko, że prace są prowadzone dwutorowo. W pierwszym przypadku przyjęliśmy założenie, że nie ma zwrotu w naturze, bo niewiele można oddać, zaś w drugim - że jednak jest możliwość zwrotu w naturze.

- Czy istnieje niebezpieczeństwo, że plany reprywatyzacyjne pokrzyżuje PSL? Do tej pory ludowcy byli przeciwni reprywatyzacji...

- Nie tak do końca.

- W swoim programie PSL dopuszcza tylko "symboliczne zadośćuczynienie", a i to tylko dla tych, którym majątek zabrano z naruszeniem prawa obowiązującego w czasach PRL...

- Reprywatyzacja musi objąć także i tych, którym państwo zabrało mienie także na mocy dekretów i ustaw nacjonalizacyjnych, bo były one niezgodne z ówcześnie obowiązującą konstytucją. Ponadto np. ustawa o nacjonalizacji przemysłu czy tzw. dekret warszawski przewidywały odszkodowania, których nie wypłacono.

- Program Platformy zakłada, że w przypadku, gdyby zwrot mienia w naturze nie był możliwy, państwo wypłaci w gotówce 20 proc. wartości mienia. Może więc od razu przyjąć, że jeśli komuś odpowiada taka rekompensata, to może ją wziąć niemal od ręki. Zaś ci, którzy uważają, że to za mało, mogliby dochodzić swoich roszczeń na drodze sądowej...

- Czy to będzie 20 proc., czy 5 proc. albo 50 proc., tego dzisiaj jeszcze nie wiemy. Proszę pamiętać, że wysokość odszkodowania musi odzwierciedlać konstytucyjne znaczenie własności. Ten procent musi być więc w jakiś sposób negocjowany ze środowiskami dawnych właścicieli. Co zaś się tyczy tej drugiej kwestii, to taka formuła zawsze będzie. Nie można bowiem zamknąć dotychczasowych ścieżek prawnych w sytuacji, gdy już trwają postępowania.

Czy ustawa reprywatyzacyjna obejmie też posiadaczy przedwojennych obligacji? Pod koniec kwietnia 2007 r. Trybunał Konstytucyjny uznał za niezgodny z konstytucją przepis kodeksu cywilnego, który uniemożliwia określanie ich wartości. Sejm dostał rok na zmianę tego przepisu, co otworzyłoby posiadaczom obligacji drogę do uzyskania odszkodowań...

- Ale my mówimy o ustawie dotyczącej nieruchomości.

Czyli ruchomości nie będzie ona dotyczyła?

- Tak, ale tylko w ściśle określonych przypadkach będą wyjątki. Te przypadki były wyszczególnione w ustawie reprywatyzacyjnej z 2001 r., którą zawetował Aleksander Kwaśniewski. W pracach nad projektem nowej ustawy na pewno skorzystamy z tamtych rozwiązań.

Sprawą otwartą pozostaje więc nie tyle komu, co ile i w jakiej formie będzie zwracane?

- Tak.