Muzycy kontra dyrektor

Artyści Filharmonii Łódzkiej domagają się odwołania dyrektora artystycznego Tadeusza Wojciechowskiego z końcem tego sezonu. Ich zdaniem próby są zbyt stresujące i niektórzy instrumentaliści nie wytrzymują napięcia psychicznego. Dyrektor odpiera zarzuty: - Wymagam jedynie profesjonalnego przygotowania.

Trzy związki zawodowe działające w filharmonii: Związek Artystów Muzyków, Związek Muzyków Solistów i NSZZ "Solidarność", napisały list otwarty do Włodzimierza Fisiaka, marszałka województwa, któremu instytucja podlega. Można w nim przeczytać: "Muzycy orkiestry FŁ oświadczają, że nie widzą już dalszej możliwości współpracy z Dyrektorem Artystycznym P. Tadeuszem Wojciechowskim. (...) Współpraca z obecnym Dyrektorem Artystycznym jest bardzo trudna, a sposób prowadzenia prób stresujący, noszący znamiona mobbingu - taki, że niektórzy muzycy nie wytrzymują napięcia psychicznego. Mając duże doświadczenie w pracy z innymi dyrygentami, często bardzo wymagającymi, wiemy, że dobry efekt artystyczny można osiągnąć bez presji psychicznej i poniżania muzyków".

Nie widziałem, że iskrzy

O liście dyrektor FŁ Andrzej Sułek dowiedział się od dziennikarzy. W trybie ekspresowym zwołano konferencję prasową. - Współpraca między dyrektorem artystycznym - dyrygentem a zespołem to sfera niezwykle delikatna, trudna do zdefiniowania. Każdy zespół w inny sposób z szefem układa współpracę, na innej płaszczyźnie emocjonalnej - tłumaczył dziennikarzom Sułek. - Nie miałem żadnych sygnałów o iskrzeniu na linii artyści - dyrektor. Tymczasem 8 stycznia telefonicznie od jednego ze związkowców dowiedziałem się, że przeprowadzono referendum i większość muzyków chce zakończenia współpracy z dyrektorem Wojciechowskim.

Obecny na konferencji dyrektor artystyczny był zaskoczony zarzutami. - Pracowałem z wieloma orkiestrami na świecie, ale nie miałem takich problemów - oświadczył Tadeusz Wojciechowski. - Jestem łagodny jak baranek. Chciałem traktować wszystkich muzyków jak partnerów. Ale kiedy zasiadaliśmy do pracy, nie wszyscy byli do niej przygotowani. Uważam, że na poniedziałkowej próbie muzycy powinni orientować się w utworze, swoich partiach, rozumieć nuty. Ja mam tylko mówić, jak grać. A co grać - wszyscy powinni znaleźć w nutach. Dlaczego ja zawsze przychodzę przygotowany na próby, a reszta nie musi spełniać tego obowiązku?

Prawo do pomyłki

Każdy muzyk zatrudniony na etacie powinien pracować na rzecz filharmonii osiem godzin. Połowę tego czasu spędza na próbach w instytucji, resztę przeznacza na indywidualną pracę artystyczną w domu. Według dyrektora Wojciechowskiego, muzycy nie przygotowują się samodzielnie tak sumiennie, jak powinni. Konrad Cedzyński, inspektor orkiestry, jeden z autorów listu otwartego: - Ten zarzut jest śmieszny. Pięć prób to wystarczający czas, żeby się nauczyć. Każdy człowiek ma prawo do pomyłki. Nie można na pierwszej próbie zwracać uwagi, że ktoś się myli.

Spór związkowców z dyrekcją nie ogranicza się do osoby dyrektora artystycznego. Muzycy sformułowali trzy postulaty: podwyżka pensji o 600 zł, próby krótsze o 15 minut i partnerskie traktowanie związków. Jeśli nie zostaną spełnione, dojdzie do sporu zbiorowego, którego jednym z elementów może być nawet strajk.

W środę ma dojść do pierwszej tury rozmów dyrekcji ze związkowcami. Od lutego muzycy dostali 300 zł podwyżki, ale uważają, że to za mało. - 600 zł to księżycowy postulat. Równie dobrze muzycy mogą zażądać 1600 zł - mówi podenerwowany dyrektor Sułek. - Szkoda, że konflikt został upubliczniony. Na pewno pogorszy to wizerunek instytucji. Może skomplikować rozmowy ze sponsorami, a nawet skutkować odwołanymi koncertami.

Byłem zbyt łagodny

Rozmowa z Tadeuszem Wojciechowskim*

Krzysztof Kowalewicz: Dlaczego przez ponad dwa lata pracy nie przeprowadził pan reorganizacji orkiestry, tak by poprawić atmosferę pracy?

Tadeusz Wojciechowski: Nie zrobiłem tego, bo to świadczyłoby o kompletnym braku zaufania do artystów. Mam sobie do zarzucenia, że byłem zbyt łagodny. Teraz to się zmieni. Jestem odpowiedzialny jednoosobowo za poziom artystyczny.

Związkowcy są nietykalni?

- To poważny problem. Lata temu prof. Aleksander Bardini ostrzegł mnie: "Uważaj na czwarte i piąte pulpity, bo oni się okopią w związkach zawodowych, będą nietykalni, a nic dobrego do sztuki nie wniosą". Muzycy nie zapisują się do związku, żeby walczyć o coś dla orkiestry. Do mnie można przyjść z każdym problemem. Nie trzeba od razu chować się w związku zawodowym. Jestem gotowy rozmawiać o problemach, ale wara od spraw artystycznych! Za to odpowiada dyrektor. Jeśli mam podnosić poziom zespołu, muszę mieć odpowiedni materiał. Przecież zdezelowanym maluchem nie pojadę na rajd Monte Carlo. Tylko co zrobić z 48-letnim muzykiem, który ma 18 lat do emerytury? Jak go zwolnię, powstaje problem czysto ludzkiej natury, związki zaczynają się burzyć.

Dlaczego muzycy domagają się krótszych prób? Czy te 15 minut jest tak istotne?

- Czterogodzinna próba powinna trwać od godz. 9 do 13. W tym jest jedna półgodzinna i jedna 15-minutowa przerwa. Jednak za poprzednich - bardziej miękkich - szefów artystycznych orkiestra wywalczyła, że próby zaczynają się o godz. 9.15 i trwają do 13. Te 15 minut dziennie daje w tygodniu godzinę. To bardzo duża strata czasu próby. Często słyszę od muzyków w orkiestrze: "Proszę się nie denerwować, na koncert się zepniemy". Chcę mieć dowód tego już na próbie, a nie łapać poszczególne sekcje, żeby wszystko się nie rozpadło. Bywało, że to, co chciałem usłyszeć, miało miejsce dopiero na dzień przed koncertem. Ten zespół potrafi osiągać zadowalające efekty. Konflikt zrodził się dlatego, że żądałem od pierwszej próby intensywnej konkretnej pracy.

Jak wyobraża sobie pan teraz siebie za pulpitem dyrygenckim, kiedy 73 proc. muzyków powiedziało: "Panu już dziękujemy"?

- Jestem zaproszony do poprowadzenia koncertu. Nie interesuje mnie, czy jestem lubiany, czy się podobam. Dostałem zadanie i muszę je wykonać.