Polska ustawa o PPP jest martwa. Choć uchwalono ją ponad dwa lata temu, to do dziś nie udało się zrealizować... ani jednego projektu.
A ta ustawa miała być lekiem na chroniczne trudności z finansowaniem dużych inwestycji. Upraszczając, partnerstwo publiczno-prywatne polega na tym, że władze publiczne (np. samorząd) wybierają prywatnego inwestora, który za własne pieniądze buduje jakiś obiekt użyteczności publicznej (np. drogę) w zamian za co pobiera przez określony czas opłaty albo jest ratalnie spłacany z budżetu.
Najbliżej sukcesu była gmina Wągrowiec, która w ramach PPP chciała zbudować centrum rekreacji wodnej wraz z hotelem. Gmina poległa jednak, gdy doszła do etapu zawiadomienia w Biuletynie Zamówień Publicznych. Okazało się bowiem, że ustawa o PPP owszem została przyjęta... ale rząd zapomniał wydać rozporządzenia towarzyszące. W tym te, które ustala wzór formularza informacyjnego.
- Obecnie nie realizuje się żaden projekt PPP w Polsce. To są oficjalne dane Ministerstwa Gospodarki! - załamuje ręce Christian Schnell, członek zarządu Polsko-Niemieckiej Izby Przemysłowej.
Razem z innymi ekspertami zaangażował się w organizację Centrum PPP - pozarządowej instytucji, która ma wypromować pomysł partnerstwa publiczno-prywatnego. Centrum PPP - jak zapewniają jego twórcy - ma poparcie wicepremiera ministra gospodarki Waldemara Pawlaka i jego zastępcy Adama Szejnfelda.
Brak PPP odróżnia Polskę od innych państw UE. I nie chodzi nawet o porównywanie Polski z Wielką Brytanią (600 projektów o wartości 53 mld euro) ani z Niemcami (projekty za 2 mld euro). W Czechach w ramach PPP powstaje kilka inwestycji pilotażowych: budowa 30 km drogi Tabor - Bosilec wraz z jej utrzymaniem przez 30 lat (wartość 367 mln euro), budowa i utrzymanie linii kolejowej Praga - Kladno (465 - 560 mln euro), budowa kompleksu rekreacyjnego Ponava (k. Brna) o wartości 67 mln euro. Czesi odważyli się nawet na użycie PPP w służbie zdrowia i modernizują szpital w Pardubicach (77 mln euro).
Partnerstwo mogłoby być pomocne przy organizacji Euro 2012. Ale nie będzie. Specustawa została tak napisana, że inwestycje muszą być realizowane przez spółki w 100-proc. państwowe. - Niechęć do PPP to spadek po poprzednim rządzie, który mówił, że do trzech "P" trzeba dopisać jeszcze jedno. "P" jak prokurator - komentuje Irena Herbst, była wiceminister gospodarki, dziś doradca w PKPP Lewiatan.