Każdy klub na początku sezonu dostał za niewielką opłatą osiem licencji dla zawodników spoza naszego kraju. Po wykorzystaniu tego limitu za kolejne licencje trzeba było płacić: 9. licencja kosztowała 10 tys. zł, 10. - 20 tys. zł, 11. - 30 tys. zł, 12 - 40 tys. Każda kolejna od 13. wzwyż to koszt 50 tysięcy.
Termin zgłoszeń nowych graczy minął 15 lutego o północy - teraz wolno zgłaszać już tylko wychowanków. Ostatnie godziny okienka transferowego jak zwykle były nerwowe - nowych graczy zgłosiły m.in. Prokom Trefl Sopot (znany ze Śląska rozgrywający Tim Kisner), Atlas Stal Ostrów Wlkp. (podkoszowy Michael Fey i inny Amerykanin Reggie Freeman) i Polpak Świecie (rozgrywający Chris Garner i podkoszowy Vladimir Tica). W sumie licencje dostało w tym sezonie 131 obcokrajowców.
Najwięcej, po 150 tys., zapłaciły za pozwolenia na grę cztery kluby - ASCO Śląsk Wrocław, Stal, Prokom i Polpak. We Wrocławiu na początku sezonu były już trener Śląska Andrej Urlep mieszał w składzie, kazał działaczom zatrudniać i zwalniać graczy, a ci oprócz płacenia zawodnikom pensji i czasem odszkodowań wpłacały posłusznie pieniądze do Polskiej Ligi Koszykówki. Ostatni transfer Śląska, czyli 35-letni Litwin Andrius Giedraitis, kosztował już 50 tys. zł. Wrocławianie po zwolnieniu Urlepa i opanowaniu karuzeli transferowej mieli serię ośmiu wygranych, są pewniakiem do półfinału play-off. I to Śląsk zrobił największy postęp po transferach.
Tradycyjnie dużo roszad było w Ostrowie Wlkp. Trener Andrzej Kowalczyk mieszał w drużynie, mimo że jego zespół sezon zaczął rewelacyjnie - od pięciu wygranych. Potem, mimo zmian, zespół grał gorzej. Po sobotniej wygranej ze Śląskiem (73:64, ale praktycznie "starym" składem!) znów pokazał, że ma aspiracje do gry w półfinale.
Aktywni na rynku transferowym byli nie tylko krezusi finansowi jak Prokom, Śląsk czy Atlas, ale także te biedniejsze kluby. Dysponująca zaledwie dwumilionowym budżetem Polpharma Stargard Gdański sprawdziła w tym sezonie 12 cudzoziemców i do kasy PLK wpłaciła aż 100 tys. zł!
- Nie należymy do najbogatszych, ale zawsze jesteśmy wypłacalni - zapewnia prezes Polpharmy Jarosław Poziemski. Sam mówi jednak, że pieniądze chętnie wydałby inaczej. - Wolałbym przeznaczyć je na premie motywacyjne - mówi. Jego Polpharma jest jednak najpoważniejszym kandydatem do spadku.
Po drugiej stronie zestawienia transferowych szaleństw są kluby, które nie zapłaciły ani grosza za dodatkowe licencje - to Anwil Włocławek i SPEC Polonia Warszawa, które zmieniały graczy w trakcie sezonu, ale nie przekroczyły limitów.
Ewenementem jest PGE Turów Zgorzelec, który od września ma ten sam skład! I choć działacze Turowa zgłosili w ostatniej chwili za 10 tys. zł Chorwata Marina Hana, to jednak ten zawodnik trenuje z Turowem już od września i grał wcześniej w Pucharze ULEB.
Z rozrzutności klubów najbardziej cieszy się PLK, która z samych licencji zarobiła aż 850 tys. zł. Na co pójdą te pieniądze? - Wszystko zostanie w rodzinie, bo kluby są udziałowcami spółki - mówi prezes PLK Janusz Wierzbowski.
Część funduszy zostanie przeznaczonych na tzw. akademię trenerską, która ma szkolić młodych polskich trenerów. Duża część pieniędzy dopnie budżet marcowego meczu gwiazd PLK, który ma zostać rozegrany we Wrocławiu. W imprezie mają wystąpić gwiazdy polskiej muzyki rozgrywkowej, m.in. Stachursky. We Wrocławiu miała być Doda (ok. 40 tys. zł za koncert), ale ostatecznie zastąpi ją inny zespół.