Jarosław Kaczyński w łódzkiej prokuraturze

Były premier i szef PiS przyjechał w piątek do łódzkiej prokuratury okręgowej. Zeznawał jako świadek w sprawie śmierci byłej posłanki SLD Barbary Blidy.

Jarosław Kaczyński przyjechał wczoraj do łódzkiej prokuratury okręgowej. Zeznawał jako świadek w sprawie śmierci byłej posłanki SLD Barbary Blidy. 25 kwietnia ubiegłego roku popełniła samobójstwo, gdy funkcjonariusze Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego przyszli przeszukać jej dom i zatrzymać w związku z podejrzeniami o korupcję w handlu węglem.

O przesłuchanie Kaczyńskiego wnioskował Leszek Piotrowski, pełnomocnik rodziny Barbary Blidy. Były premier był jednym z uczestników spotkania, do którego doszło w jego kancelarii przed zatrzymaniem posłanki. - Chcę wiedzieć, po co była ta narada, kto i co na niej mówił. Idę się dowiedzieć, jaka w tym wszystkim była rola premiera Kaczyńskiego - mówił mecenas Piotrowski, wchodząc do łódzkiej prokuratury.

Szef PiS miał wezwanie na godz. 13, ale już od południa pod budynkiem przy ul. Kilińskiego gromadziły się radiowozy. Tuż przed godziną przesłuchania było ich aż pięć. Kwadrans przed godz. 13 na Kilińskiego pojawił się luksusowy srebrny saab. Za nim czarne bmw z "kogutem" na dachu. Policjanci wstrzymali ruch, aby kolumna mogła wjechać na dziedziniec prokuratury.

Ku radości operatorów kamer i fotoreporterów kierowca saaba przeoczył bramę i musiał zawracać. Siedzący obok niego Kaczyński przez kilka minut był pod ostrzałem fleszy, ale ani drgnął. Nie zwrócił także uwagi na starszą panią w białej kurtce, która pamiętała go z czasów, gdy w łódzkiej wytwórni kręcił z bratem film "O dwóch takich, co ukradli księżyc".

Były premier zeznawał w kancelarii tajnej. Przesłuchanie skończyło się o godz. 17. Pół godziny później Kaczyński wyjechał z prokuratury. Tym razem jechał bmw razem ze swoją ochroną.