Mieszkasz na parterze, płać za remont windy

Absurd w spółdzielniach mieszkaniowych. Lokatorzy z parteru muszą płacić za remont windy, i to więcej niż sąsiedzi z wyższych pięter. - Tak jest najsprawiedliwiej - przekonuje sejmowy ekspert

Katarzyna Krauze mieszka w ośmiopiętrowym bloku z lat 80. przy ul. Żabińskiego na Ursynowie. Spółdzielnia mieszkaniowa Wyżyny przysłała jej właśnie nowe wyliczenie czynszu. Po raz pierwszy znalazła się w nim pozycja "remont windy". Koszt jest obliczany na podstawie metrażu mieszkania. - Miesięcznie będzie to mnie kosztować ok. 50 zł. Dlaczego mam płacić za naprawę windy, którą nie jeżdżę? - pyta nasza czytelniczka.

- A dlaczego nie? - odpowiada prezes spółdzielni Krzysztof Gosławski i powołuje się na znowelizowaną w zeszłym roku ustawę o ochronie praw lokatorów. A ta nakazuje obliczać koszty m.in. konserwacji i remontów proporcjonalnie do rozmiarów mieszkań.

Jazda dzierżawioną windą

Według Aleksandra Strzałkowskiego z urzędu dozoru technicznego w warszawskich blokach działa ok. 16 tys. wind. Remontów wymagają właściwie wszystkie w domach z wielkiej płyty budowanych w latach 70. i 80. Tylko w spółdzielni Wyżyny za naprawy wind zapłaci ok. 500 lokatorów z parterów. Wymiana jednego dźwigu to koszt rzędu 120-150 tys. Drogo, bo nowy musi spełniać unijne normy bezpieczeństwa m.in. przeciwpożarowego.

Pieniądze na remonty wind spółdzielnia Wyżyny zamierza odkładać przez dziesięć lat. Krajowy Związek Gospodarczy Spółdzielni Mieszkaniowych z siedzibą w Krakowie proponuje ich dzierżawę i kupowanie ich na własność dopiero po kilku latach. Czyli coś w rodzaju leasingu samochodu. Z kolei spółdzielnia Osiedle Wilanów przy okazji wymiany dźwigów chce zlikwidować sąsiadujące z nimi zsypy w blokach przy ul. Sobieskiego. Dzięki temu nie trzeba montować kosztownej izolacji i można zainstalować większe windy.

Pies też ma płacić

- W Warszawie jest zwyczaj, że za ich codzienną eksploatację mieszkańcy parterów nie płacą w ogóle, a właściciele mieszkań na pierwszym piętrze - połowę stawki. Ale z remontami jest inaczej - mówi Witold Kalinowski, doradca sejmowy zajmujący się sprawami polityki mieszkaniowej. - Każdy lokator jest współwłaścicielem nieruchomości. Płacisz za swoje nawet, jeżeli nie używasz. To wcale nie jest paradoks - przekonuje.

- Jak to nie jest? Moje mieszkanie ma 80 m kw. Za remont windy zapłacę dwa razy tyle co sąsiedzi z ósmego piętra, którzy mieszkają na 40 metrach - wytyka pani Krauze.

- Można się zastanawiać, jaki pożytek będzie miał mieszkaniec parteru z windy, ale idąc tym tokiem rozumowania, można też pytać, dlaczego za remont dachu ma płacić ktokolwiek oprócz lokatorów najwyższych pięter - mówi na to Jan Sułowski, prezes Krajowego Związku Rewizyjnego Spółdzielni Mieszkaniowych.

- To i tak mniejszy absurd od tego, który przepisy wprowadzają dla budynków wspólnot mieszkaniowych - dodaje Witold Kalinowski. - W tych domach od metra kwadratowego płaci się nie tylko za remonty, ale też za eksploatację wind. A to już czysty idiotyzm. Spółdzielnie mają pewną możliwość manewru. Podoba mi się np. rozwiązanie z Wrocławia, gdzie na jednym z osiedli za windę płaci się od liczby lokatorów i psów, które przecież co najmniej trzy razy dziennie zwożone są na spacer - opowiada.

Okazuje się, że spółdzielnia Wyżyny zbiera pieniądze od metra także za wywóz śmieci. - Dlatego rencista z 70-metrowego mieszkania zapłaci więcej niż czteroosobowa rodzina zajmująca lokal 50-metrowy. Ale to nie jest mój pomysł. Takie rozwiązanie także narzuciła nowa ustawa o spółdzielniach mieszkaniowych - uprzedza protesty prezes Gosławski.

Czy mieszkańcy parteru powinni płacić za użytkowanie windy?