Według naszych informacji Komisja ustaliła, że podczas drugiej próby zajścia do lądowania pilot miał skrócić manewr, ściąć tor lotu i w warunkach ograniczonej widoczności i orientacji zahaczyć skrzydłem samolotu o drzewo.
Prawdopodobnie komisja bada więc wątek, który pojawił się tuż po katastrofie i opiera się na relacji naocznego świadka.
- Nic nie mogę potwierdzić. Jesteśmy na etapie zbierania dowodów, na wnioski przyjdzie jeszcze czas - powiedział w sobotę Gazecie Przewodniczący Komisji Badania Wypadków Lotniczych, pułkownik Zbigniew Drozdowski.
- Komisja wciąż bierze pod uwagę wszystkie możliwe przyczyny tragedii. Na tym etapie bardziej prawdopodobnych przyczyn nie ma - skomentował doniesienia "GW" rzecznik Polskich Sił Powietrznych w rozmowie z IAR.
W katastrofie, do której doszło 23 stycznia, zginęło 20 osób, w tym czterech członków załogi. Samolotem CASA C-295M z Warszawy wyruszyło w środę 40 osób. Połowa wojskowych wysiadła podczas międzylądowań w Powidzu i Krzesinach. A potem przed lotniskiem w Mirosławcu maszyna runęła... Zginęło 20 żołnierzy - oficerów z Mirosławca i Świdwina oraz członkowie załogi.- To ironia losu, że w momencie, gdy wracamy z konferencji o bezpieczeństwie lotów, dzieje się taka tragedia - mówił dzień po katastrofie generał Włodzimierz Usarek, dowódca 2. Brygady Lotnictwa Taktycznego w Poznaniu. On też leciał z Warszawy, ale wysiadł w Krzesinach wraz z dziesiątką innych osób.