Jak ustaliła "Gazeta", już w marcu ma zacząć się kontrola konsolidacji energetyki, sztandarowego projektu b. ministra skarbu Wojciecha Jasińskiego. Pod rządami PiS spółki energetyczne połączono w cztery grupy. Eksperci krytykowali ten pomysł, twierdząc, że tworzenie państwowych kolosów może utrudnić konkurencję na rynku energetycznym w sytuacji, gdy ceny energii mają być uwolnione. - Będziemy sprawdzać zasadność zmian na rynku energii w związku z likwidacją kontraktów długoterminowych i wprowadzeniem prawa wyboru dostawców energii - mówi "Gazecie" Małgorzata Pomianowska, rzeczniczka NIK.
Kolejne dwie kontrole będą dotyczyć prywatyzacji. NIK sprawdzi sprzedaż tzw. resztówek, czyli mniejszościowych udziałów w spółkach, i prywatyzację spółki Ruch S.A. To jedyny debiut giełdowy pod rządami ministra Jasińskiego - największy dystrybutor prasy zadebiutował na warszawskim parkiecie w grudniu 2006 r. (skarb państwa ciągle ma 62,6 proc. akcji, prywatyzacja Ruchu ma być dokończona w tym roku).
W ciągu dwóch lat rządów PiS ani razu nie udało się zrealizować zaplanowanych przychodów z prywatyzacji. W 2006 r. mimo świetnej koniunktury na giełdzie zanotowaliśmy najniższe od 1989 r. wpływy ze sprzedaży państwowych udziałów w spółkach. Z planowanych 3 mld zł do budżetu wpłynęły zaledwie 622 mln zł. W ub. roku prywatyzacja przyniosła 1,4 mld zł, choć zakładano dwukrotnie więcej.
Gdy opozycja zarzucała Jasińskiemu, że przesypia koniunkturę na giełdzie, minister uspokajał, że najpierw trzeba "odbudować społeczne zaufanie do prywatyzacji". Tłumaczył, że co prawda wielkich prywatyzacji nie będzie, ale skarb państwa pozbędzie się za to tzw. resztówek, czyli mniejszościowych udziałów w spółkach. Teraz NIK weźmie pod lupę te transakcje. - Choć minister chwalił się, że wyprzedaje resztówki, na koniec czerwca 2006 r. skarb państwa ciągle miał pakiety mniejszościowe w 538 spółkach - mówi Małgorzata Pomianowska. - Kontrolerzy będą ustalać, dlaczego metody i sposoby przyspieszenia sprzedaży tych udziałów były nieefektywne. Ocenimy też zasadność pozostawania skarbu państwa w tych spółkach.
Według prof. Leszka Balcerowicza, byłego ministra finansów i szefa NBP, blokując prywatyzację, Wojciech Jasiński spowodował wielkie straty. - Do największych szkodników po 1989 r. zaliczam byłego ministra nieprywatyzacji Wojciecha Jasińskiego - mówił ostatnio w wywiadzie dla "Gazety" Balcerowicz. - Według Forum Obywatelskiego Rozwoju kosztowało to nas miliardy złotych. Te straty FOR wycenił w raporcie o konsekwencjach zablokowania prywatyzacji w latach 2006-07. Gdyby zrealizowano, bardzo zresztą skromne plany prywatyzacyjne rządu PiS, to koszt obsługi długu publicznego do 2012 r. byłby o 1,3 mld zł mniejszy. A gdyby zrealizowano plany z okresu ministra skarbu Emila Wąsacza, koszt ten byłby o 12 mld zł mniejszy. I to nie Jasiński stanie przed Trybunałem Stanu. Jest skandalem i hańbą, że przed Trybunałem stawia się Wąsacza, który był najlepszym ministrem prywatyzacji, bo robił to, do czego go powołano - wyjaśniał Balcerowicz.
Wojciech Jasiński nie boi się Trybunału Stanu ani kontroli NIK: - Nie łamałem prawa - mówi były minister. - Tam, gdzie można było, prywatyzowaliśmy. Elektroenergetyki nie chciałem sprzedać i do dziś uważam, że powinna pozostać pod kontrolą państwa. Jeśli chodzi o sprzedaż resztówek, to byliśmy lepsi od poprzedników. A Platformie i "Gazecie", które ciągle zarzucają mi zahamowanie prywatyzacji, powiem, że za moich czasów było zahamowanie prywatyzacji, ale takiej prywatyzacji, żeby sprzedawać szybko i za byle jakie pieniądze - podkreśla Jasiński.
- Koń jaki jest, każdy widział przez dwa ostatnie lata - kwituje poseł Tadeusz Aziewicz (PO), szef sejmowej komisji skarbu. - Jednak byłbym ostrożny ze stawianiem Wojciecha Jasińskiego przed Trybunałem Stanu. Choć na pewno ponosi on polityczną odpowiedzialność za zahamowanie prywatyzacji w Polsce. I o tym trzeba mówić.