Jak pisze "GP" pracownicy coraz częściej porzucają pracę z dnia na dzień, a za nagłe odejście z firmy prawo nie przewiduje żadnych sankcji.
W opinii dziennika, po otwarciu unijnych rynków pracy, coraz częstsze są sytuacje w których pracownicy rezygnują z zajmowanych stanowisk bez poinformowania pracodawcy. A to naraża firmy na straty. Dla tego też organizacje pracodawców postulują przywrócenie do uregulowań prawnych instytucji porzucenia pracy, dzięki czemu zdobędą możliwość domagania się odszkodowań od nierzetelnych pracowników.
W opinii Marcina Wojewódki, radcy prawnego w Kancelarii Radców Prawnych Wojewódka Pabisiak, pracodawcy chcąc ukarać pracowników za porzucenie pracy nie wydają im świadectw pracy. Wyjaśnia on jednak, że wydanie świadectwa jest jednak bezwzględnym obowiązkiem pracodawcy. Mogą oni natomiast, po otrzymaniu informacji o porzuceniu przez pracownika pracy, rozwiązać z nim umowę o pracę w tzw. trybie dyscyplinarnym czyli z zastosowaniem art. 52 k.p.. Wtedy rozwiązanie umowy w tym trybie powoduje tylko, że jeśli pracownik nie podejmie zatrudnienia przez pół roku, nie będzie miał prawa do zasiłku dla bezrobotnych.
"Gazeta Prawna" podkreśla, że obecnie taka możliwość choć istnieje, jest obwarowana wieloma warunkami - między innymi wykazaniem przez pracodawcę rzeczywistych strat, jakie poniósł z powodu absencji pracownika. Gdyby udało się zrealizować pomysły pracodawców, odszkodowanie od pracowników ustalałby Sąd Pracy, a egzekwował komornik.
Więcej o problemach pracodawców z pracownikami w "Gazecie Prawnej".