"Cracow Screen Festiwal" - tak nazywa się zupełnie nowe wydarzenie kulturalne, jakie kosztem kilku milionów złotych Kraków zorganizuje po raz pierwszy w majowy weekend 2-4 maja. Jego start miasto ogłosiło z wielką pompą dwa tygodnie temu, zapowiadając przyjazd wielkich gwiazd z zagranicy (być może Smashing Pumpkins), uruchomienie w tych dniach na kilku placach Krakowa sieci wielkoformatowych ekranów, na których transmitowane będą koncerty oraz rozmaite wizualizacje. Zarezerwowano już adresy w necie i miejsca na reklamy, wysłano informacje do mediów. Na pozór wszystko wydaje się w porządku. Problem tylko... z nazwą festiwalu.
- Nie wiem, skąd znalazło się tam Cracow zamiast Krakow. Przecież od półtora roku instruuje się nas, żeby jak ognia unikać nazwy przez C, bo oficjalnie mamy się posługiwać w świecie nazwą Krakow. Pisaliście przecież o tym mnóstwo w "Gazecie" - mówi nam jeden ze zdezorientowanych magistrackich urzędników, kiedy pytamy, czy to aby nie pomyłka lub niedopatrzenie.
"Cracow czy Krakow? Kraków pierwszym miastem środkowej Europy, które po miesiącach dyskusji ustaliło, jak powinno nazywać się w świecie" - informowaliśmy na łamach "Gazety" w sierpniu 2006. Władze miasta zapowiedziały wówczas ostrą walkę o stosowanie prawidłowej nazwy, aby zlikwidować krążące po świecie różne mutacje - jak Kracow, Cracov, Krakov, a nawet... Crakow.
- Koniec z chaosem! Teraz we wszystkich oficjalnych materiałach promocyjnych oraz dokumentach piszemy Krakow przez dwa K - grzmiał Artur Żyrkowski z Wydziału Promocji Urzędu Miasta Krakowa. A urzędnicy ówczesnego wydziału promocji przyznawali, że miastu przydałaby się bardziej intensywna kampania reklamowa odnośnie nazwy przez dwa K. - Chodzi nam przede wszystkim o krąg anglosaski, Wielką Brytanię, USA, Australię. Oni, niestety, nauczyli się pisać Kraków przez C - utyskiwali i zapowiadali rychłą poprawę.
Minęły dwa lata i od pracowników magistratu słyszymy coś zgoła innego: - Nowy festiwal ma w nazwie Cracow, bo to nazwa angielska, a chcemy go wypromować w świecie - przyznaje z rozbrajającą szczerością Izabela Helbin, szefowa biura promocji i marketingu. - Racja, tu piszemy przez C, bo to nazwa własna i taką zarekomendowali nam zewnętrzni organizatorzy, czyli fundacja o tej samej nazwie - rozkłada ręce Filip Berkowicz, nowy pełnomocnik prezydenta zajmujący się kulturą i turystyką. Również twórcy festiwalu nie widzą w nazwie przez C nic mylącego: - Niewiele ludzi w świecie używa nazwy Krakow. Naszym zdaniem miasto rozpoznawalne jest pod hasłem Cracow i tego się trzymamy. Nic nie słyszałem, aby obowiązywał jakiś nakaz pisania przez K. Bądźmy światowi - ucina Krzysztof Głuchowski, pomysłodawca przedsięwzięcia. Jak zapewnia, nie ma na razie mowy o zmianie nazwy.
Jaki jest więc sens ustalania spójnej strategii w sprawie pisowni wyłącznie przez K, skoro istnieją zakłócające ją tzw. wyjątki od reguły? Tego pracownicy UMK oficjalnie nie potrafią wytłumaczyć. Nieoficjalnie jednak przyznają, że w świetle obranego półtora roku temu kierunku dziwne jest produkowanie przez miasto np. promocyjnych cukierków z nazwą Cracow albo ochrzczenie udanego skądinąd multimedialnego projektu promocyjnego w mówiącym po niemiecku Wiedniu mianem "Experience Cracow" (na reklamujących go plakatach w oczy kłuł adres oficjalnej strony internetowej miasta www.Krakow.pl).
Czy zatem strategia "w świecie przez dwa K" idzie tym samym do kosza? Tu urzędnicze zamiary są trudne do odgadnięcia: - Chyba będziemy stosować jednak obie nazwy. W zależności od sprawy - znajduje salomonowe wyjście z sytuacji szefowa miejskiej promocji.