Siostry Radwańskie wróciły w poniedziałek do Krakowa z Miami - za oceanem spędziły dwa tygodnie. Urszula grała w turnieju Orange Bowl, czyli nieoficjalnych juniorskich mistrzostwach świata. 17-letnia Polka odpadła w ćwierćfinale. - Grała w kratkę. Szczerze mówiąc, oczekiwania były trochę większe. Nie była w najwyższej formie - przyznaje Robert Radwański, ojciec i trener sióstr.
Młodsza z Radwańskich wciąż ma jednak sporą szansę na dziką kartę w Australian Open, pierwszym w nowym roku turnieju Wielkiego Szlema. - Utrzyma pozycję najlepszej juniorki świata. To często było w przeszłości gwarancją otrzymania karty - mówi Radwański. Decyzja w tej sprawie zapadnie pod koniec grudnia. Negocjacjami w sprawie kart - także do innych imprez - zajmuje się w imieniu Radwańskich mieszkający w Londynie przedsiębiorca, przyjaciel rodziny Victor Archutowski. To m.in. dzięki jego kontaktom dwa lata temu udało się załatwić dziką kartę w Wimbledonie dla Agnieszki Radwańskiej. Archutowski od kilku tygodni jest też oficjalnym menedżerem sióstr. Negocjuje m.in. nowy kontrakt z dostawcą rakiet firmą Babolat.
Agnieszka (WTA 25) nie tylko jest pewna występu w Australian Open, ale też rozstawienia. Przez dwa tygodnie na Florydzie dopingowała młodszą siostrę, ale też trenowała pod okiem Agnieszki Sokół, specjalistki od przygotowania fizycznego.
W Nowy Rok siostry lecą do Hobart na Tasmanii, gdzie 7 stycznia zaczną nowy sezon. Agnieszka będzie tam rozstawiona, prawdopodobnie z numerem trzecim. Urszula jest zgłoszona do eliminacji.