Mayweather w krainie marzeń i szmalu

- Gdy leciałem na deski, poczułem się jak frajer. Jak mogłem do tego dopuścić - stwierdził Ricky Hatton po porażce z Floydem Mayweatherem Jr w 10. rundzie walki o tytuł mistrza świata wagi półśredniej wersji WBC

- Floyd dał pokaz mistrzostwa. Nie ma wątpliwości, że jest najlepszym pięściarzem bez względu na wagę - powiedział słynny "Złoty Chłopiec" Oscar de la Hoya, który obok Mayweathera był - jako promotor - największym zwycięzcą sobotniego pojedynku z Hattonem. Organizowany przez niego wieczór w kasynie MGM Grand w Las Vegas przyniósł około 120 mln dol. ze sprzedaży praw telewizyjnych do 180 krajów. W USA i Wielkiej Brytanii był pokazywany w systemie pay-per-view (w USA przewidywana sprzedaż to 1-1,5 mln, w Wielkiej Brytanii ponad 350 tys.). Niemal 17 tys. biletów rozeszło się w pół godziny po otwarciu internetowych kas. Zapłacono za nie 10 mln dol.

Jeśli chodzi o zwycięzcę ringowego - Mayweathera - nawet przeciwnicy jego defensywnego stylu musieli być pod wrażeniem szybkości Amerykanina, jego precyzji, wachlarza środków ataku i obrony, pracy nóg, niewątpliwie ulepszonej dzięki treningom przed "Tańcem z Gwiazdami".

Boks Hattona tym bardziej przypominał próbę wyrębu przecinki w starodrzewiu pod linię wysokiego napięcia. Prosto do przodu, siekierą i obuchem.

Po minucie boksowania w 10. rundzie Brytyjczyk nadział się na kontrę - lewy sierp. Przewracając się, uderzył w narożnik ekipy Mayweathera. Szybko wstał, ale wtedy Amerykanin krótką serią niszczących ciosów zakończył walkę. W tej samej chwili, gdy Hatton opadał na deski, sędzia Joe Cortez machał rękami, dając znak, że to koniec pojedynku, a na ring sfruwał biały ręcznik z narożnika Brytyjczyka.

Los Hattona przesądził się może w piątej, a na pewno w szóstej rundzie walki w MGM Grand. Wcześniej widać było tylko atak bez opamiętania Hattona. I sprytną, jeśli nie cwaniacką obronę Mayweathera, jego częste klincze, uderzenia na tułów - wszystko nakierowane na wymęczenie przeciwnika.

A więc w szóstej rundzie, kiedy Mayweather swoim zwyczajem odwrócił się w trudnym momencie od przeciwnika, otrzymał cios w tył głowy, za który Brytyjczyk został ukarany odjęciem punktu. Hatton pomyślał wtedy, że przegrywa, i że musi pracować w ringu jeszcze bardziej. Trzeba dodać: bardziej, niż mógł. Zaczynał być bowiem zmęczony, ale w zapamiętaniu szedł do przodu. I coraz częściej otwierał się na precyzyjne kontry przeciwnika. W ósmej rundzie prawy bezpośredni zadany z defensywy omal nie urwał Brytyjczykowi głowy, ugięły się pod nim nogi. Podobne ciosy udawały się zresztą wcześniejszym przeciwnikom Hattona, tylko że tamci nie byli arcymistrzami jak Mayweather. W kolejnej rundzie seria uderzeń z niezmierzonego repertuaru Floyda znów wstrząsnęła zakrwawionym przeciwnikiem. I wreszcie przyszła 10. runda.

Obaj po walce mówili o sobie z wielkim szacunkiem. Hatton dodał tylko, że trochę go zmęczyło 25 tys. brytyjskich kibiców ubranych głównie w piłkarskie koszulki i getry. Ich zastępy zostały niejako przerzucone ze stadionów Premier League wprost do Las Vegas. Sami piłkarze nie przyjechali. Ba, Rafa Benitez i inni trenerzy zabronili nawet oglądania walki. Ale i bez piłkarzy to wszystko razem było bardzo dziwaczne nawet jak na to najdziwaczniejsze z miast. Przy ringu David Beckham, który dla Hattona zrezygnował z oglądania powrotu Spice Girls ze swoją Victorią w roli głównej - ich wielki comeback zaczął się dwie przecznice od MGM. Na górnej trybunie MGM Grand - tematyka tego kasyna to dżungla, sawanna, lwy, generalnie Afryka - brass band rżnął od ucha do ucha kolędę "Winter Wonderland".

Na konferencję po walce Mayweather wchodził, podśpiewując sobie do tej słynnej melodii "Jest tylko jeden Floyd Mayweather (...) i wkracza do krainy marzeń pełnej forsy."

Mayweather (30 l., 39 zwycięstw, 25 nokautów) - który sam siebie nazywa "Mr Money" - otrzyma 20-25 mln dol, Hatton (29 l., 43 zwycięstwa, 1 porażka, 31 nokautów) około 10 mln, w tym udziały w sprzedaży pay-per-view. I choć Floyd znów zapowiedział koniec kariery, jego następna walka będzie zapewne nie mniej lukratywna.