Prąd łączy nas z Brukselą

Bruksela chce oddzielić producentów energii od jej dystrybutorów. Polski rząd jest ?za?.

- Propozycje europejskie są dla nas bardzo ważne i inspirujące - deklarował wicepremier minister gospodarki Waldemar Pawlak, który reprezentował polski rząd na poniedziałkowym posiedzeniu unijnej rady ds. energii.

Polska - podkreślał Pawlak - jest w o tyle dobrej sytuacji, że już obecnie przesył i produkcja energii jest kontrolowana przez różne firmy. Forsowane przez Komisję rozdzielenie ("unbundling") u nas działa więc w praktyce. Pewien kłopot mamy jedynie na rynku gazowym, gdzie zarówno dystrybutor gazu (PGNiG), jak i operator sieci przesyłowej (Gaz-System) mają jednego właściciela: skarb państwa.

Pawlak podkreślał jednak, że zgoda na wydzielenie nie oznacza zgody na prywatyzację operatorów systemowych. Komisja zgadza się, żeby oddzielenie miało charakter funkcjonalny, niekoniecznie własnościowy. Jeśli polski rząd będzie w stanie wykazać, że Gaz-System traktuje PGNiG tak samo jak innych potencjalnych dostawców gazu, to wówczas żadnego problemu nie będzie.

Poparcie Polski będzie Brukseli bardzo na rękę, bo propozycje Komisji próbują zablokować (lub przynajmniej zmodyfikować) Francja i Niemcy. Praktycznie wszystkie francuskie i niemieckie spółki elektroenergetyczne i gazowe są zarówno producentami, jak i dostawcami i detalicznymi dystrybutorami prądu i gazu. Paryż i Berlin boją się, że obowiązkowe rozdzielenie produkcji od dystrybucji obniży wartość narodowych koncernów.

Komisja Europejska przekonuje jednak, że tylko w ten sposób uda się wprowadzić na europejski rynek więcej konkurencji. Komisja przypomina, że w tych krajach Unii, w których rozdzielenie producentów i dystrybutorów dokonało się (np. w Wielkiej Brytanii), ceny elektryczności dla przemysłu spadały (o 3 proc. w latach 1998-2006). Spadek cen wymusiła konkurencja; różni producenci energii mogli bez przeszkód walczyć o tych samych klientów.

Z kolei w tych krajach, gdzie produkcja, przesył i dystrybucja są w jednym ręku, ceny tylko wzrastały nawet o 30 proc.