Prokom zaczął spotkanie od niezłej obrony i bardzo dobrej gry na deskach. Thomas van den Spiegel i Tomas Masiulis dawali sobie radę pod koszami z wysokimi graczami Żalgirisu, a w ataku świetnie punktowali Travis Best, Donatas Slanina i Milan Gurović.
Gra Prokomu opierała się głównie na akcjach dwójkowych, po których strzelcy mieli dobre pozycje do rzutu. Gurović w ciągu 10 minut zdobył 12 punktów, Slanina 10, a Best siedem. Tuż przed końcem pierwszej kwarty Prokom prowadził aż 31:13!
W drugiej części nadal sprytnie i rozsądnie grał Best, niezłą zmianę dał Ruben Wołkowyski, który po dobrych podaniach trafiał spod kosza. Ale gospodarze grali już znacznie lepiej - ich atak ożywił chorwacki rozgrywający Marko Popović, nieźle spisywali się także Goran Jurak i Jonas Maciulis.
Przewaga Prokomu stopniowo topniała, a trener Eugeniusz Kijewski dawał szansę kolejnym rezerwowym. Na parkiet wchodzili Christos Harrisis i Krzysztof Roszyk, ale byli bezproduktywni. Przez długi moment na boisku nie było ani Gurovicia, ani Slaniny i ten brak był widoczny. Gra Prokomu w ataku była coraz bardziej nerwowa. Do przerwy mistrzowie Polski prowadzili jeszcze 42:35.
Ale w trzeciej kwarcie Żalgiris szybko wyszedł na prowadzenie. W 29. minucie, po kolejnej trójce Popovicia, gospodarze wygrywali już nawet 56:49. Zupełnie niewidoczny był Gurović, który nawet nie miał możliwości oddania rzutu. Serba i innych graczy Prokomu ograniczała agresywniejsza obrona gospodarzy, ale także jednostronny atak. Mistrzowie Polski skupiali się głównie na rzutach z dystansu. Brakowało szybkich indywidualnych akcji Dajuana Wagnera - Amerykanin nie mógł wystąpić ze względu na kontuzję kostki.
W ostatnich 10 minutach odblokowali się wreszcie Best i Gurović, ale odrodzenie w ataku przyszło za późno - na każdy zryw sopocian Żalgiris odpowiadał serią koszy. Na dodatek Prokom miał ogromne problemy ze zbiórkami, szczególnie w obronie. Sopocianie kilkakrotnie nie łapali łatwych - wydawało by się - piłek i Żalgiris miał okazje na ponowienie ataku.
Gospodarze prowadzili 61:55, ale po chwili był remis 67:67. Żalgiris wrócił na prowadzenie 74:68, ale kolejny zryw Prokomu zmniejszył straty do dwóch punktów. 40 sekund przed końcem, przy stanie 72:74 Wołkowyski rzucał za trzy punkty z czystej pozycji. Spudłował.
13 sekund przed końcem Popović trafił dwa rzuty wolne, a Best chwilę później popełnił błąd podwójnego kozłowania. Chwilę później jego taktyczny faul sędziowie - w myśl nowych przepisów - uznali za niesportowy. Popović znów trafił dwa wolne, potem dwa rzuty z linii wykorzystał De Juan Collins, a w ostatniej sekundzie gospodarze dobili Prokom spod kosza.
Po dwóch meczach sopocianie mają bilans 0-2 i trudną sytuację. Przed sezonem w klubie liczono, że Żalgiris zostanie pokonany dwa razy, ale tego planu zrealizować się już nie uda i straconych punktów trzeba szukać z mocniejszymi rywalami. Tymczasem celem Prokomu jest awans nie tylko do Top 16, ale do czołowej ósemki Euroligi.
8 listopada Prokom zagra u siebie z hiszpańską Tau Ceramiką Vitoria.
Żalgiris Kowno - Prokom Trefl Sopot 82:72.
Kwarty: 16:31, 19:11, 21:8, 26:22.
Żalgiris: Maciulis 17, Popović 15, Colins 13, Jankunas 12, Jurak 7, Kalnietis 6, Brown 4, Beard 4, Żukauskas 3, Salenga 1
Prokom: Best 20 (1), Gurović 20 (3), Slanina 14 (2), van den Spiegel 2, Masiulis 0 oraz Wołkowyski 9 (1), Dylewicz 4, Harrisis 3, Roszyk 0