PP: Arka weliminowała Cracovię

Cracovia odpadła z Pucharu Polski z drugoligową Arką Gdynia po błędzie Marcina Cabaja. Ale i tak najwięcej oberwało się trenerowi Stefanowi Majewskiemu, którego pożegnały wyzwiska i białe chusteczki

- To nie byli kibice, prawdziwi zawsze są z drużyną i jej pomagają - stwierdził szkoleniowiec Cracovii. Majewski długo nie podnosił się z ławki rezerwowych po ostatnim gwizdku.

Jeszcze w pierwszej połowie z powodu kontuzji pachwiny zszedł Arkadiusz Baran, który nie zagra także w najbliższą sobotę z Zagłębiem Lubin. Po kolejnym brutalnym faulu Krzysztofa Sobieraja, stopera Arki, i braku reakcji ze strony arbitra wściekły trener Majewski wbiegł na murawę.

Dwoił się i troił najlepszy wśród gospodarzy niedawny rekonwalescent Marcin Bojarski. Dwie wyśmienite okazje zmarnował jednak Paweł Nowak. Za pierwszym razem strzelił bardzo niecelnie, a w 37. minucie zbyt późno zdecydował się na strzał i zamiast gola, wyszedł rzut rożny. - Potraktowaliśmy mecz bardzo poważnie. Profesora Filipiaka nie było z powodów rodzinnych, ale przyjechał do nas dzień wcześniej i życzył nam powodzenia - powiedział Bojarski. Dużo emocji wywołał spiker, który po angielsku zwrócił się do Nigela Kennedy'ego, słynnego skrzypka, a także kibica Aston Villi i Cracovii.

Do przerwy gospodarze mogli mówić o dużym szczęściu, gdy po rzucie rożnym Olgierd Moskalewicz z woleja trafił w Cabaja. Cracovia mogła zapewnić sobie zwycięstwo w pierwszym kwadransie po zmianie stron. Choć sytuacji było bez liku, bramka nie padła. - Jak człowiek bardzo chce, to czasami nie wychodzi - usprawiedliwiał poczynania podopiecznych Majewski. - Trzeba na kolanach iść do Częstochowy i modlić się, by Cracovia zaczęła strzelać gole - martwił się Dariusz Pawlusiński.

W 66. minucie Marcin Wachowicz przebiegł kilka metrów z piłką i zdecydował się na uderzenie z ponad 20 metrów, które trafiło do siatki między nogami Marcina Cabaja. Piłka odbiła się jeszcze od nogi Łukasza Skrzyńskiego, ale i tak bramkarz Cracovii powinien ją złapać. - Wszyscy wieszają na mnie psy, jest mi cholernie przykro, bo kibice potraktowali mnie jak jakiegoś szmaciarza. Próbowałem ruszyć nogą, ale trudno obronić strzał, jak bramkarz idzie w jedną stronę, a piłka w drugą - tłumaczył Cabaj. - Nie zasłużyłem na takie zachowanie. Zabrakło spokoju, jesteśmy zespołem gdy wygrywamy i przegrywamy.

"Wojtek Stawowy najlepszy trener ligowy" i "Dziękujemy" - skandowali kibice gospodarzy. A gdy za moment poprosili Arkę, "Dajcie nam strzelić" przyniosło to odwrotny efekt - Radosław Wróblewski dwa razy stanął przed szansą na podwyższenie rezultatu.

Trener Arki przepraszał za zadyszkę na konferencji. - Trochę się cieszyliśmy. Dla nas najważniejsza jest II liga i niedzielne derby z Lechią Gdańsk - podsumował Stawowy. - Nie zawalił ani trener, ani prezes, sędzia czy kibice tylko my, piłkarze - bił się w piersi Bojarski.

- Nie mam pretensji do zawodników, stworzyliśmy sobie wiele sytuacji, Arka była o jedną bramkę lepsza - zrewanżował się trener Cracovii.

Cracovia - Arka Gdynia 0:1 (0:0)

Bramka: Wachowicz (66.).

Cracovia: Cabaj - Kulig, Skrzyński, Radwański - Pawlusiński, Baran (36. Wacek Ż), Kłus Ż, Nowak - Moskała (55. Dudzic), Szczoczarz (86. Tatara)

 

Arka: Witkowski Ż - Sokołowski, Sobieraj Ż, Weinar, Kowalski - Ława Ż, Mazurkiewicz, Moskalewicz - Karwan (64. Nawrocik), Wachowicz (82. Niciński), Wróblewski

Sędziował: Włodzimierz Milczarek z Piotrkowa. Widzów: 2000. Awans: Arka