- Wielu osobom przewaga Tuska w pierwszej części dobrze zapisze się w pamięci, ale druga nie miała wyraźnego zwycięscy - powiedział Łysakowski. Według niego, w trzeciej części lekką przewagę miał Tusk. - Jeśli tak zachowywałby się w drugiej i trzeciej części miałby wygraną w kieszeni - dodał.
Pytany o "mowę ciała" przyznał, że była różnica miedzy dwoma kandydatami: Kaczyński patrzył w kamerę, czasami nawet za długo. Według niego, sprawiało to wrażenie sztuczności, "trochę tak jak swego czasu u Kwaśniewskiego". Zauważył, że Tuskowi zbyt często "biegały oczy". - Jeśli chodzi o głos, to Tusk był lepszy werbalnie - przyznał medioznawca. Jego zdaniem, mówił pewniej, i tak "jak nie jesteśmy przyzwyczajeni, że mówi". - Generalnie u Tuska widać było postęp - mówi Łysakowski. Stwierdził, że Kaczyński zbyt często był w defensywie. Pytany, czy śmiech lidera Platformy w trakcie odpowiedzi Kaczyńskiego może mu zaszkodzić, odpowiedział, że "nie musi tak być". - Ci, którzy go popierają i tak odbierają takie zachowanie pozytywnie. Elektorat "moherowy" uzna to chamstwo, ale oni i tak swojego głosu nie oddadzą na Tuska - ocenił. Według niego, na korzyść Tuska wpływało to, że potrafił rozładować napięte sytuacje. Zwykle Kaczyński odbijał wtedy piłeczkę. - Nie jesteśmy przyzwyczajeni do takiego Tuska - mówi. - Tym razem to Kaczyński był w defensywie i to on musiał się ustosunkowywać do kierunku debaty narzuconego przez Tuska - dodał.
Według Łysakowskiego, debata gospodarcza pod względem merytorycznym "różniła się dramatycznie" od pozostałych dwóch części. - Tu kandydaci mogli dyskutować o faktach, a nie emocjach - stwierdził. - Na przykład, jeżeli coś zdrożało, to można przytoczyć konkretne liczby, procenty. Jeżeli kandydat mówi, że przeciwnik "podkłada się Niemcom", to nie jest to fakt, tylko argument odwołujący się do emocji - przekonuje Łysakowski.
Jego zdaniem, fakty znów pojawiły się w trzeciej części . Część środkowa była najsłabsza. Tusk i Kaczyński bardzo często dawali się wpuścić w dyskusje, które nic nie wnosiły, np. o procesy, jakie sobie wytaczają. - To były stracone minuty i argumenty, które nikogo nie przekonają - przyznał.
Oceniając podsumowanie w wykonaniu obu liderów stwierdził, że w tej części lepiej wypadł Kaczyński. - Na koniec po obu politykach widać było zmęczenie. Kaczyński wówczas lepiej sobie poradził. Tusk przestał wtedy być wyrazisty - powiedział. Według niego, Tusk stracił to, co zyskał na początku. - W pierwszej części udało mu się bowiem ująć widzów wyrazistością, a jednocześnie nie przestawał być sobą. To niestety "uszło z niego" w trakcie dyskusji. Pod koniec oboje mówili to, co już wiemy - podsumowuje Łysakowski.
Łysakowski po części I: Tusk prowadzi