Śmierć w maratonie

- Słowo "szok" to za mało, żeby opisać to, co przeżywamy - mówi Ken Dodge, teść Chada Schiebera, 35-letniego policjanta, który w niedzielę tragicznie zmarł w trakcie maratonu odbywającego się w Chicago. Przyczyną był prawdopodobnie upał i wysoka wilgotność powietrza - dokładne wyniki sekcji zwłok mają być znane już wkrótce. Do szpitali w niedzielę trafiło 49 osób, a około 250 potrzebowało pomocy medycznej.

Maraton to mityczne wyzwanie dla milionów biegaczy na świecie. Trzeba latami, a przynajmniej miesiącami trenować, żeby go pokonać. Czasem zdarza się, że to maraton pokona biegacza - przeczytaj komentarz Wojciecha Staszewskiego z "Gazety Wyborczej"

Chad Chieber, 35-letni silny mężczyzna, który do tego biegu przygotowywał się przez wiele miesięcy, nagle zemdlał. Dyrektor medyczny powiedział, że mężczyzna w ogóle przestał reagować. Nie było można wyczuć u niego pulsu. Natychmiast został przewieziony do szpitala, gdzie o godzinie 12.50 stwierdzono jego zgon.

Najgorętszy dzień w 30-letniej historii maratonu

Słynny chicagowski maraton , który miał miejsce w ubiegłą niedzielę odbywał się w morderczych warunkach i rekordowych jak na jesień upałach. Temperatura sięgała 31 stopni Celsjusza i przebiła rekord z 1979 roku, kiedy maraton odbywał się w temperaturze 28 stopni. To był najgorętszy dzień w 30-letniej historii tego maratonu, co przy dużej wilgotności powietrza stwarzało mordercze warunki dla uczestników biegu.

Ok. 10 tys. z 45 tys. zarejestrowanych uczestników maratonu w ogóle nie stawiło się na starcie, a ponad 10 tys., mimo że wystartowało, nie dało rady ukończyć tego biegu. Oficjalne źródła mówią, że całkowity dystans pokonało prawie 25 tysięcy osób, z czego 4 tysiące w ciągu mniej niż 3 i pół godziny, kiedy to o godz. 11.30 zdecydowano o skróceniu trasy i przerwaniu maratonu. Wtedy właśnie o godz. 11.40 do mety dobiegł zwycięzca, Kenijczyk Patrick Ivuti (o jedyne 0,05 sekundy wyprzedzając Jaouada Ghariba z Marakeszu).

Najgorszy był dźwięk karetek

Jeden z uczestników biegu Ryszard Sikorski mówi: 30 stopni w cieniu, w słońcu kilka więcej. Widziałem takich, co się słaniali, masowali nogi. Ale najgorszy był dźwięk karetek. Upiorne wycie na okrągło. Było widać, że dzieje się coś niedobrego.

Trasę zamknięto w połowie, wszystkich którzy docierali informowano o skróceniu dystansu. Tym którzy już wcześniej minęli półmetek kazano przerwać bieg i dotrzeć do mety idąc. Żeby dotrzeć do wszystkich uczestników z informacją o przerwaniu maratonu, policja użyła śmigłowców. - Koło 35 kilometra porządkowy w kamizelce zaczął krzyczeć, że maraton jest zakończony, nie wolno biec, mamy dojść do mety. Nie wierzyłem w to, bo to już trzydziesty maraton w Chicago i nigdy czegoś takiego nie było. Ale policjant przy drodze powiedział mi, że to decyzja służb medycznych. Dwa kilometry dalej był kolejny komunikat, że trasa jest zamknięta i autobusy dowiozą nas na metę - mówi Sikorski. (Przeczytaj cały wywiad z uczestnikiem maratonu Ryszardem Sikorskim.)

Upał był wręcz brutalny

Dyrektor maratonu Carey Pinkowski powiedział, że decyzja o przerwaniu maratonu była trudna, ale bardzo dokładnie przemyślana. Był to pierwszy taki przypadek w historii chicagowskiego maratonu.

Pinkowski przyznał, że przed zawodami mimo upałów nie brano pod uwagę odwołania imprezy. Organizatorzy uważali, że będą w stanie w razie potrzeby zapewnić pomoc uczestnikom biegu. - W większości przypadków uczestnicy trenowali średnio przez pół roku. Biegacze maratońscy to bardzo twardzi ludzie, przygotowywali się do tego biegu w bardzo trudnych warunkach - mówił Pinkowski.

Kiedy temperatura wzrastała, organizatorzy niepokoili się, że personel medyczny nie nadąża z pomocą osobom, które ucierpiały z powodu temperatury.

- Widzieliśmy, jak duża część uczestników zmaga się z tym ogromnym upałem - mówił Pinkowski. - Każdy, kto wówczas był na zewnątrz, wie, że o godzinie 13 było bardzo gorąco. Było jak w letni bardzo upalny dzień, upał był wręcz brutalny - mówi Pinkowski.

Ludzie mdleli, wymiotowali, leżeli na ulicach...

Uczestnicy biegu opisują chaos, jaki zapanował na ulicach w trakcie biegu - ludzie wymiotowali, mdleli, byli transportowani na noszach do ambulansów. - Wszędzie leżeli ludzie, którym zabrakło sił - mówi 40-letni Rob Smith, który pierwszy raz brał udział w maratonie.

Lori Kaufman, biegaczka z St. Louis na 14 mili maratonu straciła siły do biegu i zaczęła iść. Powiedziała, że w punktach przy trasie brakowało wody i Gatorade. - Bardzo pomogli nam obserwatorzy stojący przy trasie, którzy podawali nam butelki z wodą. Każda stacja, którą mijałam, była pełna ludzi - mówi Kaufman. Zobacz wideo >>

Ludzie polewani z hydrantów i węży ogrodowych

Otwierano hydranty przeciwpożarowe, a ludzie mieszkający przy trasie maratonu polewali uczestników wodą z ogrodowych węży.

Rzecznik wydziału przeciwpożarowego Larry Langford powiedział, że 315 biegaczy trzeba było zabrać z trasy karetką z powodu wycieńczenia. W akcji brało udział 30 ambulansów. W niedzielę 5 osób przebywało w szpitalach w stanie ciężkim.

Wiele osób, które zdecydowały się, żeby dotrzeć do mety choćby idąc, niosło na głowach torebki z lodem. Wspierali się przekazując sobie nawzajem butelki z wodą.

Dla uczestników zabrakło wody

- Wody zabrakło już na 8. mili - powiedziała Blayne Rickles. Mówiła, że widzowie kupowali wodę i podawali wycieńczonym biegaczom. - Mieszkańcy zachowali się wspaniale - powiedziala Rickles.

Tego typu skargi na niedostateczną ilość wody w punktach przy trasie maratonu powtarza mnóstwo uczestników biegu. Jeden z uczestników opowiadał: - Biegniesz, myśląc cały czas: O, mój Boże, potrzebna mi woda. Organizatorzy jednak zaprzeczają, jakoby miały być jakieś problemy z wodą.

Słowo "szok" to za mało

Chad Schieber był policjantem z 10-letnim stażem, w tym roku otrzymał tytuł policjanta roku. Pozostawił żonę i trójkę dzieci. Jego teść w rozmowie z dziennikarzami Chicago Tribune powiedział: To był wspaniały człowiek, był bardziej moim przyjacielem niż zięciem.

Schieber wraz z żoną przygotowywał się do tego maratonu przez 6 miesięcy, stosując się do bardzo restrykcyjnego programu. W niedzielnym maratonie - pierwszym w swoim życiu - wystartował razem z żoną, bratem i jego żoną.

- Słowo "szok" nie opisuje tego, co przeżywamy - mówił Ken Dodge, teść śmiertelnej ofiary maratonu w Chicago.

Śmierć w maratonie

Z badań przeprowadzonych w 1996 roku wynikało, że jedna śmierć w maratonie przypada na 50 000 biegaczy. Do najczęstszych przyczyn zgonów maratończyków należą: atak serca, przegrzanie organizmu (hipertermia) i wypicie zbyt dużej ilości wody (hyponatremia), które powoduje obrzmienie mózgu i może mieć śmiertelny skutek. Mimo że ryzyko śmierci w maratonie określane jest jako niezmiernie małe, każdy maraton ma swoją niechlubną listę zgonów.

Chad Schieber jest piątą śmiertelną ofiarą maratonu w Chicago. W 2003 roku zmarła 29-letnia Rachael Townsend. Upadła 30 minut po zakończeniu biegu. Przyczyną śmierci były problemy z zastawką. W 2001 - 22-letni Luke Roach upadł blisko linii mety. Zmarł z uderzenia gorąca. Miał 41stopni temperatury. W 2000 r. u 45-letniego Danny'ego Townsa stwierdzono u niego zatrzymanie akcji serca. W 1998 43-letnia Kelly Barrett zmarła z powodu wypicia zbyt dużej ilości wody.

Ofiarą hyponatremii stał się również biegacz w londyńskim maratonie w kwietniu tego roku. 22-letni mężczyzna zmarł w szpitalu, gdzie został przewieziony po tym, jak kilka minut po ukończeniu biegu stracił przytomność. Jest on dziewiątą ofiarą śmiertelną londyńskiego maratonu od roku 1981.

Historia maratonu

Przypomnijmy, że śmiertelny przypadek w maratonie miał miejsce w pierwszym historycznym biegu, od którego wzięła się nazwa. Filipiades, który w 490 roku p.n.e. przybiegł do Aten, by poinformować ateńczyków o zbliżającej się perskiej flocie padł martwy po przekazaniu tej wiadomości.

Bieg na dystansie maratońskim włączono do pierwszych nowożytnych igrzysk olimpijskich, a od ponad 100 lat masowie biegi uliczne są rozgrywane na ulicach na największych miast świata. Oprócz Chicago czy Londynu z biegów maratońskich słyną również Nowy Jork, Boston, Wiedeń, Berlin...

Największy polski maraton odbywa się w Poznaniu. W ubiegłym roku wzięło w nim udział 2211 uczestników. W tym roku maraton zaplanowano na 14 października.