Vuković w reprezentacji Polski?

W Legii Warszawa gra już od sześciu lat. Na początku obecnego sezonu został pierwszym w historii obcokrajowcem, któremu powierzono funkcję kapitana. Czy zagrałby w reprezentacji Polski? "Dlaczego nie" - zastanawia się Aleksandar Vuković na łamach "Dziennika".

- Nikt się nie spodziewał, że w tym sezonie Legia będzie szła jak burza w lidze. Niewielu na was stawiało. Od kiedy gram w Legii, wiele razy skazywano nas na porażki. Jestem już do tego przyzwyczajony. Inna sprawa, że nikt nie miał gwarancji, że wszystko pójdzie w dobrym kierunku. Pojawił się nowy trener, nowi piłkarze. Ale po zgrupowaniu w Grodzisku Wlkp. wiedziałem, że z tej mąki będzie chleb - mówi Vuković "Dziennikowi".

Tylko że później było Wilno i lanie od amatorów z Vetry. Nie miał pan wtedy czarnych myśli? - pyta dziennikarz.

- To był kubeł zimnej wody. Zaraz potem pojechaliśmy jednak do Francji i zremisowaliśmy z Sochaux 0:0 po dobrej grze. To utwierdziło nas w przekonaniu, że nie będzie źle w tym sezonie. Trener Jan Urban ma to, co jest najważniejsze w tym fachu. Potrafi zmobilizować piłkarzy. Jest spokojny, nie powoduje w szatni żadnych trzęsień ziemi, ale z drugiej strony bywa stanowczy. On nie musi krzyczeć, żeby mieć wśród nas autorytet.

Ani razu mu się nie zdarzyło podnieść głosu? Nawet w przerwie meczu z Koroną Kielce, który przegrywaliście?

- Zdarzyło mu się raz, w przerwie meczu z Zagłębiem Sosnowiec. Prowadziliśmy wówczas do przerwy 2:0. Między innymi za to go właśnie cenię, że nie wygłasza swoich opinii na podstawie wyniku. Bardziej go interesuje, czy robimy na boisku to, czego od nas wymaga.

A może dobre wyniki biorą się z tego, że Legia ma kapitana z prawdziwego zdarzenia...

- Początek w tej roli miałem fatalny. Porażka w Wilnie, do tego przerwany mecz. Pomyślałem sobie, że jak to ma tak dalej wyglądać, to nieźle się wpakowałem. W szatni Legii postawiłem na pełną demokrację. Każdy może powiedzieć, co mu leży na sercu. Dwukrotnie w tym sezonie byliśmy na wspólnym obiedzie, na który przyszli wszyscy. A przecież wcześniej różnie z tym bywało. Zdarzało się, że brakowało nawet połowy zespołu.

Wygląda na to, że mecz Serbia - Polska w Belgradzie przesądzi o tym, która z tych drużyn awansuje do Euro 2008.

- Serbia będzie faworytem, bo gra u siebie. Ale Polsce zazdroszczę Leo Beenhakkera. Wybieraliśmy trenera w tym samym czasie. Do Polski trafił Holender, a w Serbii wybrali Hiszpana Javiera Clemente. Wiele bym dał, żeby było odwrotnie. I nie zmienię zdania, nawet jeśli Clemente awansuje do Euro 2008.

Wkrótce może pan dostać polskie obywatelstwo. Zagrałby pan w reprezentacji Polski?

- Kiedyś stanowczo mówiłem, że to wykluczone. Ale teraz, jeżeli miałbym polskie obywatelstwo i trener reprezentacji uznałby, że przydałbym się, to dlaczego nie.

więcej w "Dzienniku"

Czy Alaksandar Vuković przydałby się reprezentacji Polski?