Jak PiS odzyskał emerytów

PiS sypnął przed wyborami pieniędzmi dla emerytów. Likwidacja starego portfela, waloryzacja i przedłużenie wcześniejszych emerytur będzie kosztować w przyszłym roku budżet państwa ponad 8 mld zł.

Osób pobierających z ZUS emeryturę, rentę oraz inne świadczenia (zasiłek i świadczenia przedemerytalne) jest 7,3 mln!

A jeśli doliczyć do tego Polaków dostających emerytury z KRUS, Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA, Wojskowego Biura Emerytalnego MON i Biura Emerytalnego Służby Więziennej (tzw. mundurowi) mamy aż 10 mln ludzi.

Nic więc dziwnego, że partie w kampaniach wyborczych zacięcie walczą o tak potężny elektorat. Nigdy jednak emeryci nie dostali tyle co w tym roku.

W rozdawaniu pieniędzy brylował PiS. Zaczął od waloryzacji. Do tej pory odbywała się ona dopiero, gdy od ostatniej podwyżki wskaźnik inflacji przekroczył 5 proc. - nie rzadziej jednak niż raz na trzy lata. To założenia pakietu Hausnera z 2004 r.

Ponieważ w 2006 r. inflacja przekroczyła tylko 1,4 proc., a w tym roku (według założeń Ministerstwa Finansów) przekroczy 2,2 proc. - łącznie w latach 2006-07 będzie wynosić "tylko" 3,6 proc. To by oznaczało, że emeryci i renciści na waloryzację musieliby zaczekać do 2009 r. - wtedy miną bowiem trzy lata od ostatniej podwyżki.

Miesiąc temu Sejm - na wniosek PiS - zadecydował jednak, że od 1 marca 2008 r. będą nowe zasady waloryzacji:

będzie się ona odbywać co roku, a nie raz na trzy lata.

wskaźnik waloryzacji będzie uwzględniać inflację oraz - i to jest nowość - 20-proc. wzrost płac. Podwyżka będzie kosztować budżet tylko w 2008 r. 5,6 mld zł.

Uzasadniając podwyżkę, premier tłumaczył, że rząd wykazuje "empatię, której brakowało poprzednim ekipom".

Prawdziwy jednak popis, jak zdobywać głosy wyborcze, nawet wbrew własnemu programowi, dał premier przy okazji wcześniejszych emerytur.

Przez ostatnie dwa lata PiS pracował nad ustawą, która miała od 2008 r. wprowadzić nowe zasady przyznawania wcześniejszych świadczeń - nowe emerytury (tzw. pomostowe) miały być niższe i dostępne dla mniejszej liczby osób. Budżet zaoszczędziłby na nich grube miliardy.

Od czerwca do sierpnia br. PiS uzgadniał ostateczny projektu z Komisją Trójstronną. Wicepremier Przemysław Gosiewski zapewniał, że podpisanie porozumienia to kwestia dni.

I rzeczywiście premier podpisał porozumienie... tyle tylko, że nie z Komisją Trójstronną, ale z NSZZ Solidarność. I nie o obcięciu przywilejów emerytalnych, ale o wydłużeniu ich o kolejny rok. Rachunek prosty: zamiast oszczędności, dodatkowe wydatki - 25 mld zł w ciągu 25 lat.

To nie koniec festiwalu prezentów. We wrześniu PiS razem z SLD wymyślili likwidację starego portfela emeryckiego. Chodzi o emerytów z lat 1993-98, którym świadczenia o kilka procent obniżył rząd Hanny Suchockiej. Ponad dwa lata temu parlement zdecydował o wyrównaniu tych emerytur, ale całą operację rozłożył na kilka lat - do 2010. PiS i SLD pełnego wyrównania chciały już w przyszłym roku. Tuż przed rozwiązaniem Sejmu marszałek Ludwik Dorn taki projekt poddał pod głosowanie (podobnego szczęścia nie miały inne ustawy np. pakiet Kluski - zestaw projektów ułatwiających życia przedsiębiorcom). Ustawa przeszła. Koszt dla budżetu - 1,5 mld zł.

Jeremi Mordasewicz z PKPP Lewiatan nie ma wątpliwości, że PiS podwyżkami chce kupić głosy emerytów. Nie zdaje sobie jednak sprawy, że to niebezpieczne dla budżetu.

Za zwiększenie wydatków na emerytów będą musiały zapłacić osoby pracujące. Już dzisiaj składki emerytalne pracowników wystarczają na pokrycie tylko 80 proc. wypłacanych świadczeń. Resztę - 25 mld zł rocznie - dorzuca budżet państwa z podatków. Teraz będzie musiało dokładać jeszcze więcej.

To tym bardziej nieodpowiedzialne, że mamy dobrą koniunkturę gospodarczą. Kiedy, jeśli nie teraz, mamy dotacje do Funduszu Ubezpieczeń Społecznych obcinać?

Z hojności rządzących - oprócz samych emerytów - cieszy się Krajowa Partia Emerytów i Rencistów. Juliusz Moll, przewodniczący Rady Wojewódzkiej KPEiR w woj. dolnośląskim przyznaje, że ostatnie decyzje były dla emerytów bardzo dobre. Tak dobre, że KPEiR wycofała się dwa dni temu ze startu wyborach. - Nie było sensu, PiS odebrał nam elektorat - tłumaczy Moll.